Chłopak wstał otrzepał się i podszedł do Maćka.
-Nic ci się nie stało?- zapytał z troską w oczach.
Chłopiec pokręcił głową i przytulił faceta. Cały "czuły" Maciuś! Gdy dziecko oderwało się do bruneta, chłopak podszedł do mnie i przedstawił się:
-Cześć. Jestem Krystian, a ty?
-Ummm...- jąkałam się. Dlaczego jestem taka nieśmiała?!
-Słucham?- zapytał.
-Sylwia, Sylwia Olecka.- odpowiedziałam i złapałam brata za rękę.
-Z wyglądu przypominasz mi moją czwartą dziewczynę.- powiedział i uśmiechnął się uwodzicielsko.
-A ile ich miałeś?- zapytałam ciekawa.
Kurde, nie jestem zbyt nachalna?!
-Trzy.
Uśmiechnęłam się. Czekaj! Czy on mnie teraz podrywa?! Gdzieś już słyszałam ten tekst.
-Przepraszam cię, ale muszę już wracać. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy. I dzięki za uratowanie życie mojego brata.- wybąkałam i ruszyłam uliczką.
O jejku, co się właśnie stało?
Oczami Doroty
Nudzę się. Na facebooku nikt nic ciekawego nie pisze... Jakiegoś nudne komentarze i posty, które gówno mnie obchodzą. Sweet focie z koleżaneczkami i chłopakami, aż rzygać się chce. Krzysiek pojechał do cioci w odwiedziny, więc odpada. Kamila... Kamila napisała mi, że teraz chce pobyć sama. Ona zawsze lubi się kręcić w centrum uwagi, a tu takie zaskoczenie. Wojtek szlaja się gdzieś ze swoją panienką. Do Pawła nie mogę się dodzwonić. Tomek... Tomek nie należy już do naszej paczki. Ustaliliśmy to wspólnie. Jak woli panienki od nas to po co nam taki przyjaciel?! Rodzice pojechali do pracy. Zostało ostatnie koło ratunku... Mój brat.
-Łuuuukaaaaaasz!-darłam się na cały dom.
Chłopak wparował do mojego pokoju już po paru sekundach.
-Czego?- zapytał.
-Nudzę się.- mruknęłam.
-Ubierz coś ładnego i spadamy.- powiedział bez chwili zastanowienia.
Gdzie on mnie zabiera? W sumie to chociaż nie będę się nudzić. Otworzyłam szafę i wybierałam dokładnie swój strój na dzisiejsze popołudnie. Po paru minutach, no może kilkunastu minutach wreszcie coś wybrałam. Potem zrobiłam wysokiego kucyka i gotowa zeszłam do salonu. Na mój widok Łukasz wymruczał:
-Jak mówiłem żebyś założyła coś ładnego to chodziło mi o coś normalnego, ale fajnego, a nie żebyś ubierała się jak na wesele.
Przewróciłam oczami i poszłam na górę do mojego pokoju. I znów ten dylemat. Co ja mam na siebie włożyć? Stałam tak przed szafą ponad pięć minut więc mój brat zaczął mnie poganiać. Trzeba coś wybrać. Założyłam to i zbiegłam na dół.
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z mieszkania. Zrobiłam to samo. Razem wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Jechaliśmy chyba z dziesięć minut, a potem samochód ustał na parkingu przed jakimś budynkiem. Licealista pociągnął mnie i razem weszliśmy do... GALERII HANDLOWEJ! Mój brat tak z własnej woli zabrał mnie do galerii handlowej... Dorota, spokojnie oddychaj... Piszczałam i obejmowałam brata.
-Jesteś najlepszy- piszczałam odrywając się od niego.
-Tiaa... A teraz leć i zaszalej- mruknął.
Uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam go do pierwszego sklepu. Szalałam tak po sklepach cały dzień, ale potem nadszedł czas powrotu. Wsiadłam do samochodu i obserwując uliczki Warszawy zasnęłam...
Parę dni później...
Oczami Weroniki
Dzisiaj moje urodziny. Wstałam o piątej. Czemu tak wcześnie? Sama nie wiem. Wzięłam prysznic, a potem ubrałam się i pomalowałam. Zrobiłam dziś delikatny makijaż. Zeszłam uśmiechnięta do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Po spożyciu płatków wzięłam torbę i ruszyłam do szkoły. Wyjęłam telefon, by sprawdzić, która jest godzina. Szósta. Chociaż jest tak wcześnie i tak jest ciepło. Zapowiada się słoneczny dzień. Szłam po chodniku oglądając wystawy. Gdy przechodziłam obok mojego ulubionego sklepu zauważyłam bardzo ładną sukienkę. Wpadłam do sklepu i od razu ją przymierzyłam. Nie mogłam się nacieszyć tym widokiem. Wyglądam w niej tak ładnie. Spojrzałam na cenę. Jeśli ją kupię wydam na nią całe moje kieszonkowe. Raz się żyje! Podeszłam do kasy i zapłaciłam za te cudeńko. Schowałam dzisiejszy zakup do plecaka i kontynuowałam podróż do szkoły. Co z Julką i Andrzejem? Julka dała wreszcie mi spokój, a Andrzej wciąż za mną chodzi. Czy do niego nie dociera, że to już koniec? Dobra, przyznam mu rację, że jak się kogoś kocha to się nigdy o nim nie zapomina. To dlatego ja wciąż o nim myślę. Ale w ostatnim czasie nie spotkałam go w szkole. Próbuję go nie widywać i chyba mi się to udaję. Za kim bardziej tęsknię? Zdecydowanie za Andrzejem... Julka była dla mnie jak siostra, ale teraz wiem, że nie można jej ufać. Do szkoły mam jeszcze kilkanaście metrów, a czasu zostało bardzo dużo. Postanowiłam udać się do parku. W parku było pełno różnokolorowych liści. Gdzieniegdzie leżały kasztany, a na ławce siedziała jakaś skulona postać. Podeszłam do niej i nieśmiało zapytałam:
-Coś się stało?
Dziewczyna powoli uniosła głowę i spojrzała na mnie. Płakała.
-Tak- załkała -Chcę wracać.
-Może opowiesz mi wszystko w kawiarni. Dobrze wyżalić się komuś. Będzie ci lżej- zachęcałam dziewczynę.
Po chwili zaprowadziłam brunetkę do kawiarenki i usiadłyśmy przy wolnym stoliku. Było bardzo mało ludzi. Jedyną żywą duszą w tym pomieszczeniu była kelnerka, która podeszła do nas z małym notesikiem w dłoni.
-Pijesz kawę?- zapytałam koleżanki.
Czarnooka pokiwała głową.
-Poprosimy dwie kawy.
Gdy kelnerka odeszła nastolatka od razu zaczęła wszystko opowiadać:
-Nazywam się Karina. Urodziłam się w niewielkim miasteczku we Francji. Mój tata był polakiem, natomiast mama francuską. Gdy przyszłam na świat zaczęliśmy mieć kłopoty finansowe. Tata zdecydował, by pojechać do Polski. Wtedy dziadkowie nam pomogą- zrobiła przerwę, by napić się świeżo zaparzonej kawy -Miałam parę tygodni. Tata zmęczony podróżą powoli zasypiał prowadząc samochód. W pewnej chwili tata stracił panowanie nad kierownicą- zaczęła płakać.
-Wtedy zginęli twoi rodzice?- zapytałam.
Karina pokiwała głową.
-Tylko ja przeżyłam. A że było to w Polsce trafiłam do domu dziecka nad Bałtykiem. Spędziłam tam parę miesięcy, a potem zaadoptowali mnie jacyś mili ludzie. I znowu stała się tragedia. Pan, który mnie przyjął do swojego domu zmarł na atak serca. Jego żona nie dawała sobie ze mną rady i oddała mnie do sierocińca. I znów spędziłam tam parę miesięcy, aż do momentu, gdy adoptowała mnie pewna para. Byli młodzi i piękni. Po paru tygodniach ktoś zaczął ich szantażować. Pisał, że nas zabije. W obawie, że en szaleniec może mi coś zrobić oni oddali mnie z powrotem do domu dziecka. Po tygodniu ten bandyta zabił ich. No i dopiero po paru latach zaadoptował mnie pewna rodzina. I gdy tylko zdążyłam się tam zadomowić to zmarła im jedyna córka. Młodsza ode mnie o dwa lata. I teraz winią mnie o wszystko. Oni znają moją historię. Mówią, że przynoszę pecha i dlatego winią mnie o śmierć ich córki. Ojciec zaczął pić. To patologiczna rodzina- mówiła co chwila przystając, by złapać powietrze. -A ci też coś się przytrafiło? Nie wyglądasz na zadowoloną z życia.
Wzięłam głęboki wdech.
-U mnie jest wszystko super, cacy-cacy. Ale jest jedna sprawa... Przyłapałam mojego chłopaka na zdradzie z moją najlepszą przyjaciółką. To boli- powiedziałam przez łzy.
-Przepraszali cię?
-Tak. Ciągle- odrzekłam patrząc w sufit.
Przez chwilę panowała zupełna cisza.
-Ile masz lat?- przerwałam ciszę.
-Szesnaście.
-Do którego liceum chodzisz?- zapytałam.
-Książkę piszesz?- zaśmiała się Karina -Na przeciwko tej kawiarni.
-To tam gdzie ja. Do której klasy chodzisz?
-Do pierwszej c- odpowiedziała dopijając kawę.
-A ja do pierwszej b- odrzekłam.
Spojrzałam na zegar ścienny w kawiarence. Siódma trzydzieści. Jak miło się z nią gada.
-Musimy się już zbierać jeśli chcemy jeszcze zdążyć do szkoły- stwierdziłam wstając.
Dziewczyna również wstała i razem ze mną wyszła z budynku.
-Mam jeszcze ostatnie pytanie- powiedziałam, gdy dochodziłyśmy już do budynku szkoły.
Karina pokiwała głową i zatrzymała się.
-Czy wpadniesz dzisiaj do mnie? No wiesz mam urodziny, a wszystkie bliskie mi osoby przepadły.
-No pewnie- odpowiedziała i zniknęła w drzwiach budowli.
Po lekcjach poszłam nad rzekę. Byłam tu omówiona z Kariną. Nie wiedziałam, że ktoś od samego początku za mną idzie. Dopiero jak usiadłam na brzegu poczułam czyjś dotyk na prawym ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Andrzeja.
-Dalej się na mnie gniewasz?- zapytał siadając obok mnie.
Nie odpowiedziałam. Udawałam, że go nie słyszę. Nie wiem czy to dobre wyjście, ale w tym momencie nie mogłam wymyślić nic innego.
Chłopak przybliżył się do mnie i chciał mnie objąć ramieniem.
-Cześć- usłyszałam cieniutki głosik.
Odwróciłam się i zobaczyłam Karinę.
-Idziemy już?- zapytałam wstając.
Brunetka pokiwała głową. Zostawiłam osłupiałego Andrzeja na brzegu i poszłam z moją nową znajomą. Wpadłyśmy do mojego pokoju i zaczęłyśmy plotkować. W pewnej chwili Czarnooka wykrzyknęła:
-Już szesnasta! Powiedziałaś mi, że zakupiłaś dziś sukienkę. Zakładaj ją i to szybko!
Zrobiłam to co kazała mi znajoma i już po chwili miałam na sobie nową sukienkę. Brunetka zrobiła mi też makijaż i dobrała buty.
-Zaraz wracam- powiedziała i zniknęła w drzwiach łazienki.
Po paru minutach Karina wyszła z łazienki w pięknej sukience. Uplotłam jej kłosa i zrobiłam delikatny makijaż.
-Idziemy na imprezę!- wykrzyknęła moja kumpela.
-Juhu...- powiedziałam bez emocji.
-Ej no... Będzie fajnie- namawiała mnie.
-No dobra- uległam.
Ostatni raz zmierzyłam wzrokiem moją nową przyjaciółkę. Ta sukienka leży na niej idealnie. Tylko coś mi tu nie pasuje... Buty! Miała na sobie trampki. Wyjęłam ze swojej szafy szpiki i podałam je licealistce.
-Oooo... Dziękuję, dziękuję, dziękuję- piszczała nastolatka -One są śliczne!
-Nie gadaj tylko zakładaj- powiedziałam z uśmiechem.
Po paru chwilach szłyśmy na imprezę. Po co ja w ogóle się na to zgodziłam?! No dobra... Teraz już tego nie cofnę. Doszliśmy do jakiegoś klubu.
-Czy na pewno ta impreza odbywa się tutaj?- zapytałam, ponieważ w żadnym oknie nie paliło się światło, nie grała muzyka i ogólnie ten lokal wyglądał na zamknięty.
-No tak.
Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. I jakby to powiedział Andrzej: "Jest ciemno jak w dupie u murzyna". Po paru sekundach Karina, która szła tuż za mną zapaliła światło i zza sof, stołów i innych mebli wyskoczyli ludzie krzycząc:
-Niespodzianka!
Z przerażenia krzyknęłam jak mała dziewczynka. Następnie po kolei podchodzili do mnie wszyscy moi znajomi i dawali prezenty oraz składali życzenia. Zaczęła grać muzyka i niektórzy poszli na parkiet. Gdy wszyscy złożyli mi życzenia poszłam potańczyć z Kariną. Przetańczyliśmy kilka piosenek i poszłyśmy się napić.
-Mogę z tobą zatańczyć?- zapytał Andrzej.
I znów się do mnie przyczepił...
-Nie mam ochoty- syknęłam odwracając się od mojego byłego.
-Mogę cie prosić na stronę?- zapytała nagle Karina.
Kiwnęłam głową i obie wyszłyśmy z klubu. Usiadłyśmy na ławce obok budynku. Panowała niezręczna cisza.
-Myślę, że powinnaś mu przebaczyć- odezwała się wreszcie brunetka.
-Nie- syknęłam.
-Spróbuj...
Jak ja mam spróbować?! Łatwo jej mówić... A może na prawdę to było nieporozumienie. Wstałam i wróciłam na imprezę. Gdy tylko weszłam podleciał do mnie Krzysiek i zapytał:
-Zatańczysz?
-Ja?!
-Nie to nie- odpowiedział.
Byłam na max'a zdziwiona. Ja go już nie rozumiem... Wciąż zmienia do mnie nastawienie.
-Weź mnie zostaw. Albo do mnie zarywasz, albo kurwa nienawidzisz!- wrzeszczałam na bruneta.
-Ostra- stwierdził i chyba chciał mnie pocałować lecz przerwał mu Andrzej:
-Wara od niej!
I to właśnie chciałam usłyszeć od Andrzeja. Przez ten czas nie znalazł sobie dziewczyny tylko wciąż próbował odzyskać mnie. To prawdziwy facet! A może nie... Jeśli mnie zdradził z moją przyjaciółką to chyba nie jest facet dla mnie. Wzięłam sobie drinka i poszłam w tłum tańczących. Chciałam zatracić się w rytmie muzyki. Nie spostrzegłam nawet kiedy czyjeś ręce oplotły mnie od tyłu. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam Andrzeja. W sumie to mogłam się tego domyślić. To się już staje nudne. On cały czas mnie przeprasza, chodzi za mną, a ja cały czas go odtrącam. Pomyślałam sobie "raz się żyje!" i pocałowałam go. Gdy oderwałam się od chłopaka powiedziałam:
-Wybaczam ci!
Andrzej podniósł mnie i obrócił wokół własnej osi. Przetańczyłam jeszcze z nim parę piosenek, a potem poszłam poszukać Julki. Gdy wreszcie ją znalazłam wyprowadziłam ją z klubu i zaczęłam rozmowę:
-Nie wiem co się wtedy działo, ale wybaczam ci.
-Dziękuję- pisnęła Julia i przytuliła mnie. -Bardzo mi ciebie brakowało.
Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy, a następnie wróciłyśmy na zabawę. Usiadłam w loży i popijałam sobie drinka. W pewnej chwili usłyszałam głos DJ'a:
-Dla naszej solenizantki przygotowaliśmy wielką niespodziankę! Oto ona-powiedział, a zza jego pleców ukazała się...
*********************************************************************************
Hejcio :)
Przepraszam, za wszystkie błędy, ale rozdział nie był sprawdzany. Chciałam tylko napisać, że rozdział 14 pojawi się za parę tygodni, ale spróbuję dodać go jak najwcześniej. Będę musiała poprawić swoje oceny i do tego mam konkursy i zawody więc jest trochę tego do nadrobienia :<
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
niedziela, 20 kwietnia 2014
Rozdział 12 (wielki powrót ;D)
Oczami Weroniki
Mam już dość wypłakiwania się w poduszkę... Chcę przestać ryczeć. Wyjęłam pamiętnik, który prowadzę od piątej klasy podstawówki. Otworzyłam go i napisałam notatkę:
Życie jest do dupy. Nie mam już Julki... Nie mam już Andrzeja... Została tylko Monika, która leży w szpitalu. Po prostu jest zajebiście ♥
Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Wydukałam ciche "proszę", które chyba tylko ja usłyszałam. Tajemniczą osobą okazała się moja mama.
-Martwię się o ciebie- powiedziała siadając obok mnie.
-Mamo, nic mi nie będzie. Daj mi tylko czas. To bardzo trudne do przetrawienia- wyjaśniłam przytulając rodzicielkę.
Mama odwzajemniła uścisk, a następnie wstała i wyszła. A ja ponownie rzuciłam się na łóżko wtulając twarz w miękką poduszkę.
Siedziałam w pokoju nie mogąc skupić myśli. Skuliłam się zamykając mocno powieki. Próbowałam być obojętna. No właśnie, próbowałam... Spojrzałam na zegarek. Było już bardzo późno, a nawet był już poranek. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Niechętnie wstałam z łóżka i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w ten strój i zrobiłam luźnego koka. Wychodząc z pokoju wzięłam komórkę. Była wyłączona... Nie mogłam znieść ciągłego wydzwaniania Julki i Andrzeja. Przeżuwając tosty z serem obserwowałam małą dziewczynkę biegnącą po ulicy. Co tak małe dzieci robią o tak wczesnej porze na ulicy?! Dziecko odwróciło się i wreszcie mogłam dostrzec jej twarz. Była to siostra Moniki. Bez chwili wahania wstałam i wybiegłam na dwór. Dziewczynka od razu podbiegła do mnie.
-Z Moniką jest coraz gorzej, więc przenieśli ją do Białegostoku. Rodzice pojechali z Monią, by wypełnić papiery. W tym całym biegu zapomnieli o mnie. I dopiero potem zorientowali się, że mają jeszcze jedną córkę. Zadzwonili i kazali mi przyjść do jednej z przyjaciółek Monisi. Wybrałam ciebie- opowiadała dziewczynka patrząc mi prosto w oczy.
Dziecko było zimne, bo przyznam, że nie było za gorąco. Złapałam ją za rękę i zaprowadziłam do mojego domu.
-Idziesz dziś do przedszkola?- zapytałam Ali.
Ziobro pokiwała głową i usiadła na wolnym krześle w kuchni. Hmm... Trzeba ją trochę ogarnąć. Ma nie zawiązane buty, nie ma plecaka ani nawet ciepłej bluzy. Dziewczynka jest niewyspana i głodna. Nigdy nie miałam podejścia do dzieci, ale jak trzeba to trzeba. Zrobiłam jej tosty i dałam ciepłą bluzę z mojej szafy. Alina wyglądała w mojej bluzie dziwacznie, ale przynajmniej będzie jej ciepło. Zaprowadziłam ją do domku i spakowałam do szkoły. Była godzina 4.00, a ja byłam już gotowa. No trudno...
Oczami Sylwii
Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek. O kurde! Mam 15 minut, by się umyć, ogarnąć i zjeść śniadanie! Bo o 7.40 ma przyjść po mnie Wojtek. Już po 10 minutach byłam uczesana w wysokiego kucyka, ubrana i najedzona. Ma się ten talent. Gdy wzięłam torbę zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Wojtka. Dałam mu całusa na powitanie i razem ruszyliśmy w kierunku szkoły.
Trudno uwierzyć w to, że Wojtek dał takie pouczające kazanie swojej paczce i teraz jakoś mnie zaakceptowali... No może oprócz dziewczyn.
-Uważacie, że ten strój podkreśla moją figurę?- zapytała jak zwykle wpatrzona w siebie Kamila.
-Pogadamy jak dorośniesz- odpowiedział Paweł.
-Ha! Ha!- śmiała się sztucznie Sykut. -A ty Krzysiek, jak sądzisz?- dodała.
Krzyś nie odpowiedział. A chyba nawet jej nie słyszał, bo był zajęty Dorotą. Wkurzona brakiem odpowiedzi Kamila prychnęła pod nosem i poszła do toalety.
Wojtek przytulił mnie i wyszeptał:
-Kocham cię.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam płakać. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tego słowa od chłopaka. Gdy usłyszałam dzwonek wzywający na lekcję szybko starłam łzy i wbiegłam do klasy.
Na lekcji czułam się dziwnie widząc jak dwie najlepsze przyjaciółki patrzą na siebie spode łba. Coś musiało się stać. Julka i Weronika były kiedyś nierozłączne, a teraz... Szkoda gadać Najsłodsza para w klasie też się rozpadła. Weronika i Andrzej byli ze sobą od gimnazjum. Pasują do siebie... Weronika oderwała się od wszystkich.
Dobrze, że ja z Wojtkiem jeszcze nie mieliśmy takiej kłótni, ale całe życie jeszcze przede mną. Wszystko może się stać.
Oczami Andrzeja
-Weronika! Weronika!- wołałem moją byłą dziewczynę.
Muszę jej to wszystko wytłumaczyć.
Dziewczyna zatrzymała się i wykrzyknęła:
-Zostaw mnie kurwa!
Jak ona słodko wygląda, gdy się denerwuje. I jak ładnie leży na niej ten strój. Dobra Andrzej, stop! Trzeba się teraz skupić na przeprosinach.
-Skarbie to było nieporozumienie. Tylko cię kocham. Nikt inny się nie liczy.
-A co miało znaczyć tamta sytuacja?- zapytała dziewczyna.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Na jej twarzy pojawiła się iskierka radości i... nadziei?
W tym momencie zabrzmiał dzwonek i nie dokończyliśmy rozmowy. Było tak blisko..
Na następnej przerwie rozdałem zaproszenia wszystkim gościom imprezy urodzinowej. Wszystko już ustalone więc powinno być okey.
Nienawidzę siebie za to, ile jej narobiłem cierpienia. Po jej oczach widać, że płakała całą noc. Sprawiać ból temu człowiekowi, którego się najbardziej kocha to najgorsze uczucie. Musimy się pogodzić, bo jeśli nie to nie przeżyję. Spróbowałem dokończyć rozmowę, lecz ta próba mi się nie udała.
Po lekcjach poszedłem do trenera i powiedziałem:
-Nie jadę na igrzyska.
-Czemu? Jesteś najlepszy. Jak mamy sobie z tym poradzić?- zaczął wuefista.
-Mam naprawdę bardzo ważną sprawę, która może zadecydować o całym moim życiu- wyjaśniłem.
-Nie mogę cię zmuszać, ale wiedz ile tracisz- odpowiedział nauczyciel.
-Jeśli pojadę to wtedy stracę więcej- odrzekłem kierując się w stronę swojego domu.
Oczami Julii
Mam już dość uganiania się za Weroniką. Tłumaczymy jej cały czas z Andrzejem, że to było nieporozumienie, ale ona nie chce tego słychać. Życie jest super. Wychodziłam ze szkoły, gdy ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Pawła. Jeszcze tego tu brakowało.
-Czemu masz wielką śliwę pod okiem?- zapytał.
-Nie twoja sprawa- syknęłam i próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku lecz nie wychodziło mi to.
-Ej. Koleś zostaw ją- wtrącił się do rozmowy Daniel, który wyszedł ze szkoły.
Paweł puścił mnie i jeszcze przez chwile mierzyli się spojrzeniami z Danielem, aż wreszcie odszedł.
-Nic ci się nie stało?- zagadał, gdy byliśmy w drodze do domu.
-Nie. Pytał się tylko o śliwę- odpowiedziałam, lecz po chwili dodałam -Dziękuję, że nic nie zrobiłeś Tomkowi.
Przytuliłam bruneta i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
-Na razie- zaśmiał się licealista.
Po chwili pocałował mnie i otworzył mi drzwi do mojego domu. Pożegnałam się z nim, a potem zniknęłam w progu budynku. Przywitałam się z mamą i popędziłam do mojego pokoju. Na moim łóżku leżała zwinięta karteczka. Otworzyłam ją i przeczytałam.
Przepraszam, że Cię wtedy uderzyłem. Nie będę się tłumaczył, bo to tylko moja wina i nic mnie nie usprawiedliwi. W razie gdybyś mi wybaczyła zadzwoń. Tomek :)
Na drugiej stronie widniał jego numer telefonu. Hmmm... Czy przebaczyć mu?
Około osiemnastej otrzymałam sms'a od Daniela, że zabiera mnie gdzieś na miasto. Zgodziłam się z chęcią. Założyłam sukienkę i zrobiłam delikatny makijaż. Przyszedł po mnie o dziewiętnastej i razem poszliśmy na randkę. Gdzieś w połowie drogi chłopak zawiązał mi na oczy opaskę i dalej szłam po omacku. Czułam się jak Osioł ze Shreka, bo ciągle pytałam "Daleko jeszcze?"
W pewnej chwili zatrzymaliśmy się, a chłopak zdjął mi opaskę. Moim oczom ukazała się zielona polana, a na środku leżał koc z koszem pełnym smakołyków. Przede mną malowała się piękna panorama Warszawy. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Fakt, że szliśmy tu więcej niż godzinę ale warto było.
Czułam się jak w bajce. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie... To najlepsza randka w moim życiu. Fakt, że miałam ich niewiele, ale tą zapamiętam na zawsze... Chłopak pocałował mnie i wyszeptał:
-Kocham cię.
Spojrzałam na zegarek Daniela. Była już jedenasta. Co?! Ten czas leci tak szybko. Mazowiecki oznajmił mi, że trzeba się już zbierać. Ach... Jaka szkoda. Bardzo tu ładnie i nie chcę wracać do domu, ale jak mus to mus. Niechętnie wstałam i skierowałam się w drogę powrotną.
Oczami Kamili
Następnego dnia...
-Ja pierdole! Gdzie jest mój zeszyt?- jęczał Paweł.
Wskazałam na przedmiot leżący na jego biurku i wybuchnęłam śmiechem jak reszta moich przyjaciół.
Tomek ostatnio tak jakby się odłączył od naszej paczki. Chodzi z głową w chmurach. Może dlatego, że Monika leży w szpitalu. Ale wydaję mi się, że coś musiało się jeszcze stać... Coś gorszego. No trudno... To nie moja sprawa. Ale nie ukrywam, że jestem tego bardzo ciekawa. Już parę razy zostałam nazwana plotkarą, którą nie jestem więc nie chcę tego aż tak publicznie pokazywać.
-Ja to se chyba muszę kupić jakieś okulary- tłumaczył Kwiatkowski.
-Ej! Słyszeliście?! Biją się! Biją się!- krzyczał Karol Cież, który przed chwilą jak oparzony wbiegł na korytarz.
Wszyscy razem wstaliśmy i pobiegliśmy za Karolem. Zatrzymaliśmy się dopiero na placu, gdzie uczniowie utworzyli okrąg. Przebiliśmy się jakoś przez tłum i ujrzeliśmy Tomka! Tak, Tomka! Bił się z Danielem! Co?! Z Danielem?! Przecież oni nie mają z sobą nic wspólnego. Staliśmy jak słupy soli. Dopiero Wojtek rozdzielił chłopaków. I tak ledwie trzymali się na nogach. Do Daniela od razu podbiegła Julia. Ja złapałam Sienkiewicza i krzyczałam, aby ten się uspokoił.
-On zaczął- powtarzał trzymając się za prawy policzek.
-Do jasnej cholery, czy ty zawsze musisz się z kimś bić?!- wrzeszczał Krzysztof.
Trochę racji ma... Szczerze mówiąc,bójka to dla niego to codzienność.
-A chociaż powiedz o co się z nim biłeś- powiedziałam siadając obok Doroty.
-Nie ważne. Zrobiłem błąd. I to duży- wyjaśnił.- Ale nie chcę o tym mówić.
-Nie, to nie- syknęła Dorota wstając. -Nie wiem jak wy, ale jak on nie chce gadać to ja się nie narzucam- dodała i odeszła.
Cała nasza paczka przyznała rację Dorocie i wróciliśmy pod klasę. Została tylko Sylwia i Wojtek.
Oczami Sylwii
-Nie martw się nimi- powiedziałam przybliżając się do Tomka.
-Dziękuję wam- powiedział chłopak spoglądając na nas z wdzięcznością.
Szkoda mi go... Widzę, że coś się dzieje.
Zapadła cisza. Słychać było tylko nasze nierówne oddechy. Nie wiedziałam co powiedzieć i chyba reszta też. Skuliłam się i spróbowałam rozkoszować się to ciszą, bo w domu mam jej mało. Tak to jest, jak się ma młodsze rodzeństwo. Usłyszeliśmy dzwonek i poderwaliśmy się, a następnie jak najszybciej podążyliśmy do klasy.
Po lekcjach wzięłam brata na spacer. Było bardzo zimno i zaczął padać deszcz więc ubrałam się stosownie do pogody. Maciek skakał po kałużach, a ja go uważnie obserwowałam. Dzieci nawet z deszczu mają tyle zabawy. W pewnym momencie mój braciszek wyskoczył na ulicę. Serce mi stanęło. Nie wiedziałam co robić. Z naprzeciwka nadjeżdżał samochód. Był już bardzo blisko, a ja dalej stałam jak słup soli. Gdy Macieja i auto dzieliło tylko kilka metrów, na jezdnię wskoczył jakiś chłopak popychając chłopca. Dziecko upadło, ale już na chodniku. Kierowca zauważając człowieka na szosie zaczął gwałtownie hamować. Zatrzymało się ono dopiero kilkanaście centymetrów przed nastolatkiem. Odetchnęłam z ulgą. To się nazywa szczęście...
*********************************************************************************
Witam ponownie :)
Tada! Oto rozdział 12! Jak mnie dawno tu nie było :D Mam nadzieję, że przez tą przerwę nikt mnie nie opuścił i dalej będzie taka sama liczba komentarzy, a nawet większa :) Myślę, że ten rozdział jest ciekawy, ale piszcie swoje opinie w komentarzach ^.^ Dzięki za cierpliwość :>
Muszę też nadrobić zaległości w czytaniu innych blogów :) Ugh... Już się za to zabieram i chyba spędzę przed komputerem większość dnia ;D
To do następnego (który powinien pojawić się za max. 2 tyg) c:
WESOŁYCH ŚWIĄT ^.^
Mam już dość wypłakiwania się w poduszkę... Chcę przestać ryczeć. Wyjęłam pamiętnik, który prowadzę od piątej klasy podstawówki. Otworzyłam go i napisałam notatkę:
Życie jest do dupy. Nie mam już Julki... Nie mam już Andrzeja... Została tylko Monika, która leży w szpitalu. Po prostu jest zajebiście ♥
Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Wydukałam ciche "proszę", które chyba tylko ja usłyszałam. Tajemniczą osobą okazała się moja mama.
-Martwię się o ciebie- powiedziała siadając obok mnie.
-Mamo, nic mi nie będzie. Daj mi tylko czas. To bardzo trudne do przetrawienia- wyjaśniłam przytulając rodzicielkę.
Mama odwzajemniła uścisk, a następnie wstała i wyszła. A ja ponownie rzuciłam się na łóżko wtulając twarz w miękką poduszkę.
Siedziałam w pokoju nie mogąc skupić myśli. Skuliłam się zamykając mocno powieki. Próbowałam być obojętna. No właśnie, próbowałam... Spojrzałam na zegarek. Było już bardzo późno, a nawet był już poranek. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Niechętnie wstałam z łóżka i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w ten strój i zrobiłam luźnego koka. Wychodząc z pokoju wzięłam komórkę. Była wyłączona... Nie mogłam znieść ciągłego wydzwaniania Julki i Andrzeja. Przeżuwając tosty z serem obserwowałam małą dziewczynkę biegnącą po ulicy. Co tak małe dzieci robią o tak wczesnej porze na ulicy?! Dziecko odwróciło się i wreszcie mogłam dostrzec jej twarz. Była to siostra Moniki. Bez chwili wahania wstałam i wybiegłam na dwór. Dziewczynka od razu podbiegła do mnie.
-Z Moniką jest coraz gorzej, więc przenieśli ją do Białegostoku. Rodzice pojechali z Monią, by wypełnić papiery. W tym całym biegu zapomnieli o mnie. I dopiero potem zorientowali się, że mają jeszcze jedną córkę. Zadzwonili i kazali mi przyjść do jednej z przyjaciółek Monisi. Wybrałam ciebie- opowiadała dziewczynka patrząc mi prosto w oczy.
Dziecko było zimne, bo przyznam, że nie było za gorąco. Złapałam ją za rękę i zaprowadziłam do mojego domu.
-Idziesz dziś do przedszkola?- zapytałam Ali.
Ziobro pokiwała głową i usiadła na wolnym krześle w kuchni. Hmm... Trzeba ją trochę ogarnąć. Ma nie zawiązane buty, nie ma plecaka ani nawet ciepłej bluzy. Dziewczynka jest niewyspana i głodna. Nigdy nie miałam podejścia do dzieci, ale jak trzeba to trzeba. Zrobiłam jej tosty i dałam ciepłą bluzę z mojej szafy. Alina wyglądała w mojej bluzie dziwacznie, ale przynajmniej będzie jej ciepło. Zaprowadziłam ją do domku i spakowałam do szkoły. Była godzina 4.00, a ja byłam już gotowa. No trudno...
Oczami Sylwii
Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek. O kurde! Mam 15 minut, by się umyć, ogarnąć i zjeść śniadanie! Bo o 7.40 ma przyjść po mnie Wojtek. Już po 10 minutach byłam uczesana w wysokiego kucyka, ubrana i najedzona. Ma się ten talent. Gdy wzięłam torbę zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Wojtka. Dałam mu całusa na powitanie i razem ruszyliśmy w kierunku szkoły.
Trudno uwierzyć w to, że Wojtek dał takie pouczające kazanie swojej paczce i teraz jakoś mnie zaakceptowali... No może oprócz dziewczyn.
-Uważacie, że ten strój podkreśla moją figurę?- zapytała jak zwykle wpatrzona w siebie Kamila.
-Pogadamy jak dorośniesz- odpowiedział Paweł.
-Ha! Ha!- śmiała się sztucznie Sykut. -A ty Krzysiek, jak sądzisz?- dodała.
Krzyś nie odpowiedział. A chyba nawet jej nie słyszał, bo był zajęty Dorotą. Wkurzona brakiem odpowiedzi Kamila prychnęła pod nosem i poszła do toalety.
Wojtek przytulił mnie i wyszeptał:
-Kocham cię.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam płakać. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tego słowa od chłopaka. Gdy usłyszałam dzwonek wzywający na lekcję szybko starłam łzy i wbiegłam do klasy.
Na lekcji czułam się dziwnie widząc jak dwie najlepsze przyjaciółki patrzą na siebie spode łba. Coś musiało się stać. Julka i Weronika były kiedyś nierozłączne, a teraz... Szkoda gadać Najsłodsza para w klasie też się rozpadła. Weronika i Andrzej byli ze sobą od gimnazjum. Pasują do siebie... Weronika oderwała się od wszystkich.
Dobrze, że ja z Wojtkiem jeszcze nie mieliśmy takiej kłótni, ale całe życie jeszcze przede mną. Wszystko może się stać.
Oczami Andrzeja
-Weronika! Weronika!- wołałem moją byłą dziewczynę.
Muszę jej to wszystko wytłumaczyć.
Dziewczyna zatrzymała się i wykrzyknęła:
-Zostaw mnie kurwa!
Jak ona słodko wygląda, gdy się denerwuje. I jak ładnie leży na niej ten strój. Dobra Andrzej, stop! Trzeba się teraz skupić na przeprosinach.
-Skarbie to było nieporozumienie. Tylko cię kocham. Nikt inny się nie liczy.
-A co miało znaczyć tamta sytuacja?- zapytała dziewczyna.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Na jej twarzy pojawiła się iskierka radości i... nadziei?
W tym momencie zabrzmiał dzwonek i nie dokończyliśmy rozmowy. Było tak blisko..
Na następnej przerwie rozdałem zaproszenia wszystkim gościom imprezy urodzinowej. Wszystko już ustalone więc powinno być okey.
Nienawidzę siebie za to, ile jej narobiłem cierpienia. Po jej oczach widać, że płakała całą noc. Sprawiać ból temu człowiekowi, którego się najbardziej kocha to najgorsze uczucie. Musimy się pogodzić, bo jeśli nie to nie przeżyję. Spróbowałem dokończyć rozmowę, lecz ta próba mi się nie udała.
Po lekcjach poszedłem do trenera i powiedziałem:
-Nie jadę na igrzyska.
-Czemu? Jesteś najlepszy. Jak mamy sobie z tym poradzić?- zaczął wuefista.
-Mam naprawdę bardzo ważną sprawę, która może zadecydować o całym moim życiu- wyjaśniłem.
-Nie mogę cię zmuszać, ale wiedz ile tracisz- odpowiedział nauczyciel.
-Jeśli pojadę to wtedy stracę więcej- odrzekłem kierując się w stronę swojego domu.
Oczami Julii
Mam już dość uganiania się za Weroniką. Tłumaczymy jej cały czas z Andrzejem, że to było nieporozumienie, ale ona nie chce tego słychać. Życie jest super. Wychodziłam ze szkoły, gdy ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Pawła. Jeszcze tego tu brakowało.
-Czemu masz wielką śliwę pod okiem?- zapytał.
-Nie twoja sprawa- syknęłam i próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku lecz nie wychodziło mi to.
-Ej. Koleś zostaw ją- wtrącił się do rozmowy Daniel, który wyszedł ze szkoły.
Paweł puścił mnie i jeszcze przez chwile mierzyli się spojrzeniami z Danielem, aż wreszcie odszedł.
-Nic ci się nie stało?- zagadał, gdy byliśmy w drodze do domu.
-Nie. Pytał się tylko o śliwę- odpowiedziałam, lecz po chwili dodałam -Dziękuję, że nic nie zrobiłeś Tomkowi.
Przytuliłam bruneta i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
-Na razie- zaśmiał się licealista.
Po chwili pocałował mnie i otworzył mi drzwi do mojego domu. Pożegnałam się z nim, a potem zniknęłam w progu budynku. Przywitałam się z mamą i popędziłam do mojego pokoju. Na moim łóżku leżała zwinięta karteczka. Otworzyłam ją i przeczytałam.
Przepraszam, że Cię wtedy uderzyłem. Nie będę się tłumaczył, bo to tylko moja wina i nic mnie nie usprawiedliwi. W razie gdybyś mi wybaczyła zadzwoń. Tomek :)
Na drugiej stronie widniał jego numer telefonu. Hmmm... Czy przebaczyć mu?
Około osiemnastej otrzymałam sms'a od Daniela, że zabiera mnie gdzieś na miasto. Zgodziłam się z chęcią. Założyłam sukienkę i zrobiłam delikatny makijaż. Przyszedł po mnie o dziewiętnastej i razem poszliśmy na randkę. Gdzieś w połowie drogi chłopak zawiązał mi na oczy opaskę i dalej szłam po omacku. Czułam się jak Osioł ze Shreka, bo ciągle pytałam "Daleko jeszcze?"
W pewnej chwili zatrzymaliśmy się, a chłopak zdjął mi opaskę. Moim oczom ukazała się zielona polana, a na środku leżał koc z koszem pełnym smakołyków. Przede mną malowała się piękna panorama Warszawy. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Fakt, że szliśmy tu więcej niż godzinę ale warto było.
Czułam się jak w bajce. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie... To najlepsza randka w moim życiu. Fakt, że miałam ich niewiele, ale tą zapamiętam na zawsze... Chłopak pocałował mnie i wyszeptał:
-Kocham cię.
Spojrzałam na zegarek Daniela. Była już jedenasta. Co?! Ten czas leci tak szybko. Mazowiecki oznajmił mi, że trzeba się już zbierać. Ach... Jaka szkoda. Bardzo tu ładnie i nie chcę wracać do domu, ale jak mus to mus. Niechętnie wstałam i skierowałam się w drogę powrotną.
Oczami Kamili
Następnego dnia...
-Ja pierdole! Gdzie jest mój zeszyt?- jęczał Paweł.
Wskazałam na przedmiot leżący na jego biurku i wybuchnęłam śmiechem jak reszta moich przyjaciół.
Tomek ostatnio tak jakby się odłączył od naszej paczki. Chodzi z głową w chmurach. Może dlatego, że Monika leży w szpitalu. Ale wydaję mi się, że coś musiało się jeszcze stać... Coś gorszego. No trudno... To nie moja sprawa. Ale nie ukrywam, że jestem tego bardzo ciekawa. Już parę razy zostałam nazwana plotkarą, którą nie jestem więc nie chcę tego aż tak publicznie pokazywać.
-Ja to se chyba muszę kupić jakieś okulary- tłumaczył Kwiatkowski.
-Ej! Słyszeliście?! Biją się! Biją się!- krzyczał Karol Cież, który przed chwilą jak oparzony wbiegł na korytarz.
Wszyscy razem wstaliśmy i pobiegliśmy za Karolem. Zatrzymaliśmy się dopiero na placu, gdzie uczniowie utworzyli okrąg. Przebiliśmy się jakoś przez tłum i ujrzeliśmy Tomka! Tak, Tomka! Bił się z Danielem! Co?! Z Danielem?! Przecież oni nie mają z sobą nic wspólnego. Staliśmy jak słupy soli. Dopiero Wojtek rozdzielił chłopaków. I tak ledwie trzymali się na nogach. Do Daniela od razu podbiegła Julia. Ja złapałam Sienkiewicza i krzyczałam, aby ten się uspokoił.
-On zaczął- powtarzał trzymając się za prawy policzek.
-Do jasnej cholery, czy ty zawsze musisz się z kimś bić?!- wrzeszczał Krzysztof.
Trochę racji ma... Szczerze mówiąc,bójka to dla niego to codzienność.
-A chociaż powiedz o co się z nim biłeś- powiedziałam siadając obok Doroty.
-Nie ważne. Zrobiłem błąd. I to duży- wyjaśnił.- Ale nie chcę o tym mówić.
-Nie, to nie- syknęła Dorota wstając. -Nie wiem jak wy, ale jak on nie chce gadać to ja się nie narzucam- dodała i odeszła.
Cała nasza paczka przyznała rację Dorocie i wróciliśmy pod klasę. Została tylko Sylwia i Wojtek.
Oczami Sylwii
-Nie martw się nimi- powiedziałam przybliżając się do Tomka.
-Dziękuję wam- powiedział chłopak spoglądając na nas z wdzięcznością.
Szkoda mi go... Widzę, że coś się dzieje.
Zapadła cisza. Słychać było tylko nasze nierówne oddechy. Nie wiedziałam co powiedzieć i chyba reszta też. Skuliłam się i spróbowałam rozkoszować się to ciszą, bo w domu mam jej mało. Tak to jest, jak się ma młodsze rodzeństwo. Usłyszeliśmy dzwonek i poderwaliśmy się, a następnie jak najszybciej podążyliśmy do klasy.
Po lekcjach wzięłam brata na spacer. Było bardzo zimno i zaczął padać deszcz więc ubrałam się stosownie do pogody. Maciek skakał po kałużach, a ja go uważnie obserwowałam. Dzieci nawet z deszczu mają tyle zabawy. W pewnym momencie mój braciszek wyskoczył na ulicę. Serce mi stanęło. Nie wiedziałam co robić. Z naprzeciwka nadjeżdżał samochód. Był już bardzo blisko, a ja dalej stałam jak słup soli. Gdy Macieja i auto dzieliło tylko kilka metrów, na jezdnię wskoczył jakiś chłopak popychając chłopca. Dziecko upadło, ale już na chodniku. Kierowca zauważając człowieka na szosie zaczął gwałtownie hamować. Zatrzymało się ono dopiero kilkanaście centymetrów przed nastolatkiem. Odetchnęłam z ulgą. To się nazywa szczęście...
*********************************************************************************
Witam ponownie :)
Tada! Oto rozdział 12! Jak mnie dawno tu nie było :D Mam nadzieję, że przez tą przerwę nikt mnie nie opuścił i dalej będzie taka sama liczba komentarzy, a nawet większa :) Myślę, że ten rozdział jest ciekawy, ale piszcie swoje opinie w komentarzach ^.^ Dzięki za cierpliwość :>
Muszę też nadrobić zaległości w czytaniu innych blogów :) Ugh... Już się za to zabieram i chyba spędzę przed komputerem większość dnia ;D
To do następnego (który powinien pojawić się za max. 2 tyg) c:
WESOŁYCH ŚWIĄT ^.^
Subskrybuj:
Posty (Atom)