czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 17

-Nie byłam z tobą i bardzo dobrze o tym wiesz- syknęłam jej prosto w twarz.
-Och, naprawdę?- podeszła do mnie
-Ykhym...
-Hę?
-Hę!
-O!
-Ouo!
-Ouououo!
-Przestańcie!- uciszył nas nauczyciel. -To byłaś tam, czy nie?
-Nie!- krzyknęłam.
-Tak!- wrzasnęła w tym samym czasie Regina.
-Zdecydujcie się!- zdenerwował się profesorek.
-Nie, nie było mnie tam! Cały dzień spędziłam z Tomaszem- powtórzyłam.
-Była tam, tylko teraz nie chcę się przyznać!- odpowiedziała Regina.
Nie wytrzymałam, Rzuciłam się na nią z łapami. Chciałam jej wydłubać te brzydkie paczadła. Psor złapał mnie i krzyknął:
-Spokój! Porozmawiamy jutro, jak już wreszcie się zdecydujecie, kto tam był- i odszedł. I dobrze...
Spojrzałam na Reginę. Ta jej morda wkurza i na pewno nie tylko mnie.
-Czego się tak szczerzysz?- zapytałam.
-A co, przeszkadza?
-Twoja morda mi przeszkadza!
-Twoja mi też i się nie rzucam- uśmiechnęłam się wrednie.
-Przynajmniej moja nie jest krzywa!- odgryzłam się.
-Tylko pod złym kątem?
-Pod złym kątem to twoja dupa jest!- zaraz wyniknie z tego coś niedobrego.
-Moja to przynajmniej mieści się w tych drzwiach!- burknęła.
-Tylko, że ty kochana musisz wtedy przechodzić bokiem- powiedziałam już bardziej spokojnie.
-Za to twoja dupa to nawet bokiem się nie zmieści- warknęła.
-Ja przynajmniej chodzić umiem!
-Ty chodzisz? Ty się toczysz, skarbie!
-I tak na pewno szybciej od ciebie- wypięłam język.
Posłałyśmy sobie groźne spojrzenia i każda rozeszła się w swoją stronę.
                                                     * * *
-Gdzie idziesz?- zapytałam Tomka po biologii, bo ten kierował się już w stronę przeciwną, niż ja.
-Mam pewną sprawę do załatwienia. Później przyjdę- powiedział od niechcenia.
-To ja idę z tobą.
-Nie- ostro zaprzeczył. -Zostań.
Pokiwałam głową i ruszyłam do sali matematycznej. Gdy tylko Tomasz zniknął za ścianą pobiegłam za nim. Wiem, że nie powinnam, ale chcę. To musi być coś ważnego, a przecież nie powinnyśmy mieć przed sobą tajemnic. Zobaczyłam, że chłopak zatrzymuje się przed grupką uczniów. To są, znaczy chyba byli jego przyjaciele. Z tego co wiem, to już się nie przyjaźnią. Ale szczegółów nie znam. Obserwowałam wydarzenia z ukrycia.
-Przepraszam- zaczął Tomek.
-Ja ci wybaczam- podeszła do niego Dorota i przytuliła się do niego.
-Ale ja nie- mruknął Krzysiek wpatrując się w ścianę.
-Ja wiem, że zostawiłem was...
-Monika!- usłyszałam głos dyrektora. No w takim momencie! -Co ty robisz?
-Emm...- dukałam. No bo co mu odpowiedzieć? Przyszłam podsłuchiwać Tomka? Tia... Po prostu stałam jak idiotka przyklejona do ściany. -Sprawdzam wytrzymałość ściany- odrzekłam bez namysłu.
No brawo! Najgłupsza wymówka jaką można było w tej sytuacji usłyszeć.
-Że co?
-No... Tak- uśmiechnęłam się.
-Po co?- zapytał nauczyciel.
-Pocą to się nogi nocą. Znaczy...- nie ma to jak cięta riposta w rozmowie z dyrem. -Bo jeśli mury są niestabilne, wszystko w każdej chwili może runąć.
-Panno Ziobro- położył swoją dłoń na moim ramieniu. -Nie wiem co pani brała, że takie głupoty pani plecie, ale to musiało być mocne. Dlatego proszę się skierować do psychologa, a najlepiej, do tego naszego szkolnego- uśmiechnął się blado.
Wybuchłam śmiechem. Ja? I psycholog? Haha! Dobre!
-Ja mówię poważnie.
-No dobrze- przyhamowałam śmiech. -A więc, do widzenia!
Odeszłam ciągle się śmiejąc. O rany! On jest tak tępy jak cegła. A nawet bardziej. A właśnie... Nawet określenie "cegła", do niego bardzo pasuje. Bo też jest taki tępy, rudy no i twardy. Czyli jednym słowem - cegła!
                                              * * *
-Może dziś pójdziemy coś zjeść na mieście?- zapytałam Sienkiewicza.
-No może być, ale ja stawiam- zaśmiał się.
-No dobrze.
-Ziobro!- usłyszałam głos wydobywający się z najbliższych drzwi.
Weszłam tam i zobaczyłam dyrektora i panią psycholog. Okey... On chyba na prawdę mówił to poważnie.
-Załatwiłem ci wizytę- dyrektor wstał. -Nie trzeba dziękować- uśmiechnął się. Nawet nie miałam zamiaru. -A więc do widzenia!
-Usiądź- powiedziała delikatnie pani psycholog.
-Ale to jakieś nieporozumienie- tłumaczyłam.
-Zaraz to sprawdzimy, ale najpierw usiądź.
I tak minęła godzina - na opowiadaniu o swoich problemach psycholog. Ha! To była moja pierwsza wizyta, ale wrażenia mam pozytywne. Nawet dostałam extra naklejkę "dzielny pacjent". Chyba zacznę tak częściej wpadać.

Oczami Weroniki
Nie wierzę, że to robię! Właśnie idę dokończyć referat z fizyki z Krzyśkiem do jego domu. Help! Jeju, dlaczego ja się na to zgodziłam?!
-Wchodź- otworzył mi drzwi.
Jego dom nie wyglądał tak źle jak go sobie wyobrażałam, ale mógłby być lepszy. Oceniam go, chociaż zobaczyłam tylko salon. Ale to nie zmienia faktu, że pierwsze wrażenie jest średnie. Weszłam dalej i co zobaczyłam?  Piłkarzyki! A za nimi wielką plazmę. Podeszłam jak zahipnotyzowana do telewizora i przyjrzałam się jemu bliżej.
-Chodź do mojego pokoju- chłopak złapał mnie za rękę i skierował na schody.
-Wow!- miał taki kurna wielki pokój.
-Zrobiło wrażenie, co?- zaśmiał się brunet.
Po paru minutach wreszcie usiedliśmy do nauki i nareszcie skończyliśmy pisać ten cholerny referat. Może będzie cztery lub pięć. Chyba to będzie moja pierwsza piątka z fizyki.
-Chcesz coś do picia?- zapytał.
-Nie dzięki.
Wstałam z wcześniej zajmowanego miejsca i powoli oglądałam pokój szesnastolatka. Najpierw podeszłam do biurka, przy którym chyba odrabia lekcje, bo leżały na nim góry książek i podręczników. Następnie skierowałam się trochę dalej i przystałam przy komodzie, na której leżało mnóstwo rzeczy. Zaczynając od płyt, kończąc przy zdjęciach. Na widok zdjęcia, na którym miał złączone usta w pocałunku z Dorotą poczułam dziwne ukucie w sercu. Szybko odstawiłam zdjęcie i próbowałam o tym zapomnieć. Potem podeszłam do ostatniego miejsca, gdzie jeszcze nie byłam. W kącie pokoju stała sztaluga i mnóstwo pędzli, farb i czegoś tam jeszcze, ale nie wiedziałam jak to się nazywa i do czego to służy. Z tyłu znajdowały się gotowe już prace chłopaka. Wzięłam do ręki plik prac i zaczęłam je przeglądać.
-Śliczne są- mogłam tylko to z siebie wydusić. -Masz wielki...- w tej chwili zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Byłam zdziwiona i... szczęśliwa? Nie znam tego uczucia, które teraz mną ogarnęło. Trzymałam w ręku swój portret. Wyglądał... Po prostu był śliczny. Wyglądam jak w rzeczywistości, a nawet może i ładniej.
Chłopak zdziwiony tym, że nie ruszam się, tylko wpatruję się w jakąś jego pracę, wstał i podszedł do mnie.
-Eeee...- podrapał się po głowie. -Tego nie powinnaś zobaczyć.
-Ale to jest piękne- w moim oku zakręciła się pojedyncza łza.
-Słuchaj...- zaczął. -Przestańmy ukrywać to uczucie.
-Że jakie?- odłożyłam jego malunki.
-Podobasz mi się, kurwa- rzucił. -I wiem, że ja tobie też.
-Co?! Phi... Ty nic nie wiesz.
-Wiem, więcej niż myślisz- zaczął się do mnie przybliżać.
Automatycznie cofałam się, aż tu wreszcie ściana. Kurwa... 
-Nie wiesz nic, nic...- zaczęłam, ale chłopak pocałował mnie.
Nie wiem, co ja robię. Cholera, co ja robię?! Zaczęłam oddawać pocałunki i to doprowadziło nas do czegoś, co nie powinno się wydarzyć...

Parę godzin później....

BUM! Trzasnęłam drzwiami Julki i rzuciłam jej się na łóżko. Dziewczyna dopiero po kilkunastu sekundach zareagowała. Dzisiaj jest taka zamyślona.
-Nie uwierzysz... -zaczęłam.
-Ty też nie- dziewczyna wstała.
-Zdradziłam mojego chłopaka...- wyznałam.
-Witaj w klubie...
********************************************************************************
Cześć, czołem! :D
Jak Wam mijają wakacje?
A do rzeczy... To jest ten zajebisty rozdział i mnie się podoba, a Wam? Kurczę, jestem dumna z tego, ze dałam radę :) Pisałam ten rozdział cztery razy, bo cały czas mi coś nie pasowała. Miało być perfekcyjnie, i tak jest xD
I tak, jak napisałam na moim drugim blogu, nie będę mogła dodawać dużo rozdziałów w roku szkolnym, dlatego rozdział będzie pojawiał się raz na miesiąc, albo an dwa miesiące... Ale w przerwy świąteczne, itp:. Musze Wam to jakoś wynagradzać, więc siadam i piszę, więc...
Do następnego! ^^

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 16 + nowa bohaterka w zakładce "bohaterzy"

Następnego dnia...
Oczami Kariny
Mimo, że noc spędziłam u Weroniki i tak nie zmrużyłam oka. To mój niby "tatuś" uderzył mnie za to, że żyję. Czy ja tak na prawdę muszę mieć takie życie? Wzięłam głęboki wdech, by choć trochę się uspokoić i spojrzałam na zegar. Za parę minut siódma. Nie mogłam tak leżeć bezczynnie. Wstałam i poszłam do łazienki Weroniki. Nie ukrywajmy faktu, że ma wieeeeelki dom. Jak taki sprzątać? Ech... Ja bym oszalała. Spojrzałam w lustro. Nie do wiary. Nawet ja, nie poznałam sama siebie. Moja twarz była cała blada, a mojej usta były popękane. Oczy już nie świeciły radością, lecz stały się małe i słabe. Jedynie siniak pod moim okiem świecił na mojej twarzy. Niechlujny warkocz, spadał mi na lewe ramie, a ogólnie - wyglądałam strasznie. Po niedługiej chwili wpatrywania się w lustro, postanowiłam wziąć prysznic. Ale taki długi, żeby się rozluźnić. Wyjęłam ze swojej  torby ciuchy i ręcznik. Weszłam do kabiny prysznicowej i puściłam zimną wodę. Gdy skończyłam się myć wytarłam się białym ręcznikiem i wskoczyłam w ubrania. Wyjęłam swoją kosmetyczkę i zrobiłam sobie dosyć mocny makijaż, by jakoś zakryć siniaki i wory pod oczami.  Zostały tylko włosy. Rozczesałam je i spięłam w wysokiego kucyka. Teraz jakoś wyglądam. Wyszłam z łazienki i rzuciłam okiem na zegar. Nie możliwe, że upłynęła już godzina.
-Dzień dobry- usłyszałam za placami radosny głos mojej przyjaciółki.
-No hej- odwróciłam się.
-Jak się spało?- zapytała podając mi kubek ze świeżo zaparzoną kawą.
-Dobrze- skłamałam.
-No...- napiła się kawy. -Mi też.
Zeszłyśmy do jadalni i zrobiłyśmy sobie kanapki.
                                                                   * * *
-To ja już będę leciała- stwierdziłam dobrą godzinę po śniadaniu.
-Odprowadzę cię- dziewczyna wstała.
-Nie, lepiej żeby mój ojczym cię nie zobaczył- zaprotestowałam.
-No dobrze- mruknęła zrezygnowana i ponownie usiadła.
Wzięłam swoją torbę i poszłam do domu. Niestety...

Oczami Wojtka
-Wychodzę- krzyknąłem otwierając drzwi wyjściowe.
Nikt nie odpowiedział, ale przynajmniej powiadomiłem i nie będę miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrałem numer do Pawła.
-Cześć. Czekam w parku- powiedziałem szybko i rozłączyłem się.
Tak się teraz rozmawia przez telefon w XXI w. Po kilku minutach przechadzki chodnikami Warszawy dotarłem do parku. Usiadłem na ławce, którą zawsze zajmujemy z kumplami. To nasza taka "prywatna" ławka. Po jakiś paru chwilach na horyzoncie pojawił się Paweł.
-Siemka- przywitaliśmy się razem.
-Mam ochotę na jakąś imprezkę- przyznałem.
-Stary, ale dzisiaj jest niedziela- przypomniał mi brunet.
-No i?
-Chcesz jutro pójść do szkoły z kacem?
-A od kiedy to ty taki się wzorowy uczeń zrobił?- zadrwiłem. -Tylko na parę godzin.
-No dobrze- zgodził się po długich przemyśleniach Paweł.

Parę godzin później...
-Musimy iść na tą imprezę? Ja za nimi nie przepadam- bełkotała Sylwia.
-Musisz się trochę rozerwać- namawiałem ją.
-Nie wiem, dlaczego ja się na to zgodziłam- westchnęła.
-Jeszcze będziesz mi dziękować.
Dotarliśmy do klubu. Przed budynkiem czekali na nas Paweł, Kamila, Dorota i Krzysztof. Weszliśmy do klubu przepełnionego dymem tytoniowym i usiedliśmy przy barze.
-Nienawidzę takich imprez- marudziła dziewczyna.
-Będzie fajnie!
-Tia..- mruknęła zrezygnowanie.
Zamówiłem drinka i usiadłem na wolnym krzesełku. Tyle ludzi jeszcze nigdy tu chyba nie było. Gdy otrzymałem już swojego drinka odnalazłem Sylwię i poszliśmy tańczyć. Przerwał nam telefon blondynki. Dziewczyna wyszła na zewnątrz, by móc porozmawiać w spokoju, a ja zostałem na lodzie. No tak... Wróciłem do mojej grupki i wciągnąłem się rozmową z Pawłem.
-Napisał Tomek- przerwała nam Dorota.
Tomek? A on jeszcze nas pamięta?
-Czego chce?- spytał szybko Krzysiek.
-Porozmawiać- wzięła głęboki wdech. -I do nas wrócić.
-Kategoryczne nie- warknął Krzysztof.
Czemu? Może zrobił nam świństwo, ale to wszystko z powodu miłości. Ja wiem, co to znaczy miłość. Ja go rozumiem.
-Kiedy chce się spotkać?- spytałem.
-Jutro w szkole.
-Idziemy?- podszedł do nas Paweł.
-Nie, nie i jeszcze raz nie!- wykrzyknął Dudek.
-Czemu?- wtrącił się Paweł.
-Zrobił nam takie świństwo, że ja tego nigdy nie zapomnę.
-Ja jestem na tak- zacząłem.
-Ja też- przyznał Paweł.
-I ja- mruknęła Kamila.
Wszyscy spojrzeli na Dorotę. Tylko an jej zdanie teraz czekaliśmy.
-Tęsknie za nim- po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. -I jestem na tak- dodała.
Okey. Czyli to załatwione. Poczułem jak ktoś delikatnie dotyka mojego ramienia. Odwróciłem się i zobaczyłem Sylwię.
-Muszę już iść- uśmiechnęła się przepraszająco.
-Coś się stało?
-Nie. Naprawdę, śpieszę się- rzuciła i pobiegła na zewnątrz.
Coś się jednak stało...

Oczami Sylwii 
Wyszłam z klubu i od razu skierowałam się w drogę powrotną. Kto dzwonił? Mama, zapytała się czy jak będę wracać to wejdę do całodobowego sklepu i kupiła mleko. Rozśmieszyło mnie to, ale postanowiłam to wykorzystać. Zagrałam przejętą dziewczynę i wyszłam z klubu. Okłamałam mojego chłopaka. Jak się z tym czuję? Okropnie. Ale co miałam zrobić? I tak się nigdy tego nie dowie. Znaczy, tak myślę.
Skręciłam do sklepu i od razu skręciłam do działu z nabiałem. Wzięłam karton mleka i ruszyłam do kasy.
-Cześć- usłyszałam za swoimi plecami.
-Cześć- poznałam chłopaka. To był brunet, który uratował Maćka. To był ON.
Wyrażam się tak dobrze, o chłopaku, który nic dla mnie nie znaczy. To dziwne. Bo kocham tylko Wojtka, ale czuję, że on musi być blisko mnie. Nie tak blisko jak Wojtek, ale może będzie moim dobrym przyjacielem. Nie mogę zatracić z nim kontaktu. To dziwne, wiem, ale ja muszę tak zrobić. Mi jest potrzebny przyjaciel, tak jak każdemu i czuję, że on jest idealny.
Zapłaciłam za swoje zakupy i jeszcze chwilkę rozmawiałam z brunetem. Potem jak najszybciej wróciłam do domu - szczęśliwa.

Następnego dnia...
Oczami Moniki
Wzięłam moją torbę z książkami i wyszłam na ulicę. Przed moim domem czekał już na mnie Tomek. Wciąż jest wystawiony na próbę, więc nie jesteśmy parą. Tylko przyjaciółmi.
-Cześć- przywitałam się.
-Gotowa?
-Tak. Skoczę tylko po MP3- powiedziałam i wróciłam do mojego pokoju.
Nim minęła minuta, byłam już na dworze. Włożyłam słuchawki i puściłam jeden z moich ulubionych utworów. Dzień bez muzyki - to dzień stracony. Trochę jeszcze porozmawiałam z chłopakiem, a potem zaczęła się lekcja.
-Monika!- krzyknął nauczyciel już na samym początku lekcji.
-Słucham...
-Co się z tobą dzieje!- przerwał mi.
-To znaczy?- wstałam.
-To znaczy, że wzorowa uczennica nie powinna robić czegoś takiego! Nie wstyd ci?
-Nie wiem o co chodzi.
-Chodzi o to, że wczoraj na murach szkoły ktoś napisał bardzo brzydkie rzeczy i twoja wspólniczka cię wtopiła- nauczyciel zakończył dochodząc do mnie z groźną miną. -Później porozmawiamy.
-Nic nie wiem, a poza tym wczoraj byłam cały dzień u Tomka w domu- obroniłam się. Oł-je!
-Nie udawaj! Przecież wczoraj ze mną byłaś!- w progu pojawiła się Regina.
Że co?! To ona mu nakłamała! Zabiję ją!
*********************************************************************************
Witojcie xD
Przepraszam, że tak długo, ale wyjechałam i jakoś tak wyszło ;D
A jak Wam mijają te ostatnie tygodnie wakacji? =>
A co do rozdziału, to nie miałąm zamiaru napisać go takeigo gównanego jak ten, ale co zrobić... Obiecuję Wam, że następne rozdziały będą o niebo lepsze, a tak się nie dzieję, przepraszam. Staram się, ale nie mam talentu i to nie wychodzi ;/
Teraz tak:
Obiecuję, że rozdział 17 będzie najlepszym rozdziałem jaki będę miała okazję napisać. Skupię się na nim i napisze go długiego, dużo przygód, ciekawe wątki i oczywiście coś extra ^^
Może być?
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie na prawdę fajny :)