środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 20

Oczami Weroniki
Od kiedy w moim pokoju pojawiła się Karina, non stop płakałam. Na darmo dziewczyna uspokajała mnie. Ona jest dla mnie ważna, dużo zmieniła w moim życiu, a teraz mam po prostu pozwolić jej odejść? Stanęłam przed lustrem i nie miałam chęci się malować, ale przecież mam chłopaka. Nie pokarzę mu się z wieloma niedoskonałościami.
-Idziemy?- zagadnęłam do Kariny, która cały czas stała obok mnie. Nie wiem, jak ona to robi, ale wystarczy trochę pudru i błyszczyka, by z niewyspanego straszydła zrobić królewnę.
Brunetka pokiwała głową i po paru chwilach zimne powietrze owiało moją twarz. Ruszyłam pierwsza nie wiele myśląc. Mam jeszcze pewną sprawę do obgadania, ale to po szkole.
-Zajdziemy jeszcze do sklepu po coś do jedzenia?- zapytałam. -Z tego wszystkiego zapomniałam zjeść śniadanie.
-Och, ja też- dziewczyna zaśmiała się.
To takie dziwne uczucie, gdy patrzysz na śmiejącą się osobę, ze świadomością, że możesz już więcej nie zobaczyć tego uśmiechu.
                                                                * * *
-Cześć kochanie- przed szkołą przywitał mnie Andrzej.
-Witam- pocałowałam go.
-Odczepcie się już przylizańce- zaśmiała się Julia.
-Na twoją prośbę- powiedział Andrzej i znów zaczął mnie całować.
-Pieprzcie się- odburknęła blondynka.
-Chętnie, ale może nie tutaj.
Zaśmiałam się. Kurczę, oby Krzysiek zapomniał o tym incydencie i nie psuł nam świetnych relacji. Cały czas muszę żyć w stresie. Problemy tu, problemy tam. Może zamieszkam w jakimś bunkrze i nie będę wychodziła, póki te bagno się nie skończy? Czemu zawsze, jak coś złego się dzieje, ja muszę być w tym samym miejscu?
-Idziemy pod klasę?- złapałam za rękę mojego chłopaka.
-Mhm- przytaknął.
Kiedy szliśmy korytarzem, z przecinającego naszą drogę korytarza, wyleciał Krzysiek z otwartą puszką coli. Wleciał w nas, upadając na mnie i rozlewając zawartość puszki na mój strój. On chyba po prostu uwielbia na mnie wpadać.
-Kurwa- krzyknęłam.
-Z ciebie- zaśmiał się Krzysiek.
-Ejejej- wtrącił się Andrzej. -Może trochę grzeczniej?
-Bo?
-Złaź ze mnie zboczeńcu- próbowałam zwalić chłopaka. Moje wysiłki i tak nic nie dawały, bo jak to Andrzej mówi: jestem za słaba w barach. Chyba muszę trochę przypakować.
-Bo?
-Mam ci pomóc?- zagadnął mój chłopak.
-Och, przepraszam. Ubrudziłem cię. Może pomóc ci się przebrać?
-A może pomożesz mi odzyskać zdrowie fizyczne i łaskawie zejdziesz ze mnie?!- wkurzyłam się.
Po chwili Krzysztof leżał obok mnie. Nowak mi pomógł. Ufff.... Dobrze mieć chłopaka. Blondyn pomógł mi wstać, a ja rozejrzałam się dookoła. Pusto. Z całej siły kopnęłam Krzyśka w brzuch i poszłam na lekcje.
Przed klasą, uświadomiłam sobie, że jestem cała mokra. I do tego nie wiem, czym mam prać tą bluzę. Czym można zniszczyć plamy po coli? Ech. W co by się tu przebrać?
-Kochanie...- zaczęłam tuż przed drzwiami. -Ciągle nosisz ten swój strój sportowy?
-Tak.
-A dałbyś mi go na przebranie, proszę? -zrobiłam słodkie oczka.
-Dobrze, ale poczekaj, zaraz ci go przyniosę, bo mam go w szafce.
-Oki, czekam- dałam mu szybkiego całusa w policzek.
Gdy chłopak tylko zniknął, na horyzoncie pojawił się Krzysiek.
Podszedł do mnie, przycisnął mnie do ściany i pocałował mnie. Nie mogę, ale wiem, że Andrzej pojawi się za jakiś pięć minut. Mamy czas, więc odwzajemniłam pocałunek. Po krótkiej chwili odsunęłam go.
-Andrzej zaraz przyjdzie- wyszeptałam.
-Co będzie z nami?- zapytał.
-Nic. Jestem z Andrzejem bardzo szczęśliwa.
-A ja to co?- odburknął.
-Ty, to przeszłość, a w ogóle, to między nami się nie wydarzyło, nigdy- wyjaśniłam.
-Byłem gotowy zerwać z Dorotą dla ciebie, a ty?- wkurzył się.
-Bądź z Dorotą, ja będę z Nowakiem i będzie dobrze. Wszyscy będą szczęśliwy i nikt nie będzie poszkodowany- uśmiechnęłam się.
-Ja nie powiedziałem, że się poddaję.
-Przestań już- skarciłam go.
-Kocham cię, rozumiesz?- złapał mnie za nadgarstki.
-No to nic na to nie poradzę- odsunęłam go od siebie.
-Zobaczysz, jeszcze będziemy razem- powiedział i wszedł do klasy.
On jest dziwny. Nawet nie wiem, jak mogłam z nim... Ugh... Czuję się podle. Ale ja już taka chyba jestem. Najgorsze jest to, że nie mogę skrzywdzić i zostawić tak mojego chłopaka. Mam pomysł! A może tak by zostawić ich wszystkich i iść w cholerę? Nie przejdzie...
-Idź się przebierz- Andrzej podał mi ciuchy.
-Dzięki, dzięki, kocham cię- zniknęłam za drzwiami.
No właśnie... Kocham go, dlatego nic nie mogę zrobić.

Oczami Moniki
-Nie musisz mnie odprowadzać- powiedziałam.
-Ale chcę- odpowiedział Tomek.
-Nie- zaprotestowałam. -Chcę być sama, proszę.
-No dobrze, ale to pierwszy i ostatni raz- poinformował, zakładając ręce na piersi.
-No pa- pocałowałam chłopaka w policzek i skręciłam w drogę powrotną.
Wyjęłam mp3 i puściłam swoją ulubioną piosenkę. Szłam tanecznym krokiem. Dla mnie była to wielka frajda, ale zapewne dla innych przechodni było to komiczne.
No piękne, Regina idzie. Szłam, tak jak szłam. Nie schodziłam jej z drogi, tak samo jak ona mi. Próbowałam na nią nie spojrzeć. Patrzyłam w dal, nawet nie wiem na co. Byłam skupiona i wymyślałam cięte riposty, gdyby przez przypadek, coś tam...
-Wypierdalaj z chodnika-  odburknęła Regina.
-Sama stąd spadaj-poprawiłam swój kucyk.
-Wiesz... Mam dla ciebie propozycję.
-Jaką?- zdziwiłam się.
Ona i jakieś propozycje i to jeszcze dla mnie, haha.
-Jutro nasz klub, godzina osiemnasta- i poszła.
-Będę!- odkrzyknęłam.
Nie wiem czy to słyszała. Ale przeczuwam jakąś grubszą imprezę. I to lubię.
*********************************************************************************
Cześć :3
Po pierwsze - SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I PIJANEGO SYLWESTRA :*
Po drugie - jejku, strasznie trudno mi się to pisało, nie wiem dlaczego, przepraszam za wszystkie błędy i jakiekolwiek nudne i nieoryginalne akcje, ale jakoś tak wiedziałam, że muszę coś dodać. dodałam i dlatego jestem dumna z siebie <3
Po trzecie - dziękuję za wszystkie komentarze i obserwacje, bo jest ich jak dla mnie bardzo dużo, kocham Was i pamiętajcie, że po Nowym Roku powrócę, z jeszcze lepszą techniką pisarską, bo mam takie postanowienie Noworoczne, więc 3majcie się i pamiętajcie o mnie, buziaczki ♥

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych ♥

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam dużo szczęścia, miłości wokół wigilijnego stołu, wielu wspaniałych chwil w gronie rodzinnym i wszystkiego co najlepsze <3

czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 19

Oczami Kariny
Wzrokiem ilustrowałam każdą osobę przechodzącą tuż obok mnie. Szłam chodnikami, na których było pełno już brązowych i suchych liści. Już jutro rozpoczyna się złoty i chłodny październik. Skręciłam w prostą ścieżkę wiodącą do miejsca, które jest na drugim miejscu, na moim rankingu, najczęściej odwiedzanych miejsc.
-Dzień dobry- przywitałam się ze starszą panią, którą bardzo często tu widuję.
Jeszcze trochę podeszłam, a następnie ustałam twarzą do marmurowego pomnika, na którym było wyryte imię i nazwisko mojej najlepszej przyjaciółki.
Mało kto wie, że bez niej nie mogłam żyć. Bez Neli, czyli jedynej córki rodziny, u której teraz mieszkam. Jej rodzice są chorzy psychicznie, a ona? Zawsze była spoko. Kolejny raz przeczytałam słowa wyryte na płycie. Zmarła tragicznie... Te wyrazy wciąż wzbudzają u mnie potok łez.
-Dawno tu nie byłam- uśmiechnęłam się sama do siebie. -Brakuję cię tu- otarłam łzę.
Zepchnęłam z jej pomnika liście i zapaliłam znicz. Postawiłam go i schowałam zapałki do kieszeni.
Jej rodzice nie wiedzą, że tu bywam. Oni, szczerze mówiąc - nic o mnie nie wiedzą. Założyłam rękawiczki i ostatni raz zerkając na grób ruszyłam w drogę powrotną. To wzruszające kiedy ludzie odwiedzają pomniki swoich zmarłych i tak wiedząc, że nigdy do nich nie powrócą. Czasami dobrze jest popatrzeć i powspominać.
Gdy przechodziłam obok sklepu spożywczego, pomyślałam, że kupię coś na ząb. Weszłam więc i od razu skierowałam się do działu z nabiałem. Wzięłam truskawkowe mleko i ruszyłam do kasy spotykając przy tym Weronikę.
-Cześć- uśmiechnęłam się.
Dziewczyna spojrzała na mnie dziwne i schowała coś do kieszeni. Rzuciłam jej pytające spojrzenie, ale ona tylko ostatni raz zerknęła na mnie, gdy już była przy wyjściu i zniknęła pozostawiając mnie w osłupieniu.
Westchnęła, nawet moja przyjaciółka ode mnie uciekła, hah! Ja to mam szczęście!
Gdy weszłam do domu moi "rodzice" nie krzyczeli na mnie, wręcz przeciwnie, zastałam ich smutnych w salonie, samotnych, ale trzeźwych. WOW! Takie zaskoczenie.
-Cześć, Karinko- podeszła do mnie kobieta.
Uciekłam do pokoju, bo bałam się ich, Nigdy tacy dla mnie nie byli. Nie wiem co im się stało, ale na pewno mieli do tego jakiś powód.
                                                        * * *
Spojrzałam na zegarek. Druga w nocy. Idealnie. Wstałam z łóżka i postanowiłam poszukać dowodów, że ich nagła zmiana nastrojów jest wyjaśniona na jakimś papierku. Przeszukałam całą szufladę. I nic. Rzuciłam to wszystko, ale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Coś ich zmusiło być dla mnie miłym, albo jakaś kontrola, czy jakaś kara. No nie wiem, ale muszę to znaleźć. Weszłam do pokoju, w którym pracowali moi przybrani rodzice. Był o niewielki z jednym oknem od północy, więc zawsze o każdej porze dnia i nocy było tu zimno i ponuro. W rogu stało biurko, które było zawalone papierami. Podeszłam tam i na samym wierzchu leżała jakaś koperta, o dziwo zaadresowana do mnie. Zaczęły mi się trząść ręce, a serce biło mi jak oszalałe. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam kopertę do ręki. To co w niej było, zrujnowało moje życie.

Następnego dnia...
Oczami Julii
-No muszę ci ją przedstawić, może zostaniemy best friends we trójkę!- skakała ze szczęścia Weronia.
-Weronika, ogarnij się, bo wyglądasz jak idiotka. A może odpuścisz?
-Odpusty to w kościele.
Podniosłam brwi, zdając sobie sprawę, że już nigdy nie odpuści.
-Karina, oto Julia- zaczęła, ale dziewczyna, którą znałam tylko z widzenia uciekła.
Nie wyglądała najlepiej. A może po prostu to jej natura? W każdym bądź razie normalny człowiek tak nie wygląda.
-Poczekaj tutaj- zwróciła się do mnie Weronika.
Dziewczyna dogoniła Karinę i zaczęła z nią rozmawiać. Ponieważ jest już od dawna jesień i wiatr zaczął dąć w kołnierz jak oszalały, dlatego nie słyszałam całej rozmowy licealistek, tylko niektóre urywki. Sprzeczały się. A raczej moja przyjaciółka próbowała uspokoić tą drugą. Teraz już jestem pewna, że coś się stało.
-I co?- zapytałam Adamiak.
-Ech... Jest nie w humorze, ale może dlatego, że wczoraj zaplanowałam imprezę dla Kariny, ale wczoraj o mało co, by się wydało, więc po prostu bez słowa uciekłam od niej i może dlatego- westchnęła. -Zawsze jak chcę dobrze, to wychodzi źle, czemu tak jest?
-Och, nie przejmuj się- pocieszyłam koleżankę. -Czas leczy rany.
                                             * * *
-Idziemy na piwo?- zapytał mnie Paweł.
-Ewentualnie na kawę- uśmiechnęłam się słodko.
-Jesteś s-z-t-y-w-n-a- zaakcentował każdą literę.
-Jutro szkoła, kochany, a kac w dni robocze jest niemile widziany- odpowiedziałam, ściskając ramiączka plecaka.
Usiedliśmy w knajpce koło szkoły, gdzie licealiści byli najczęstszymi klientami.
-Co zamówisz? Zaskocz mnie- zaśmiał się chłopak.
-Kawę? Z resztą przyszliśmy tu na kawę, więc grzech by był, gdybyśmy zamówili coś innego.
-Mądrze.

Oczami Kariny
Cały czas miałam przed moimi oczami treść listu. Nie wiedziałam co zrobić. Czy zapytanie o to rodziców zastępczych byłoby odpowiednim rozwiązaniem? Długo się nad tym zastanawiałam, jednak podjęłam chyba słuszną decyzję. Poszłam, stanęłam im ramię w ramię, oko w oko i... Spokojnie zaczęłam ten temat. Jednak nie wiedziałam, że rozmowa z nimi pogorszy całą sprawę. Nie mogłam zasnąć tej nocy. I miałam przeczucie, że to będzie się powtarzało jutro, pojutrze, a nawet za tydzień o ile jeszcze będę w stanie coś zrobić. Najgorsze jest to, że... Że muszę z kimś o tym porozmawiać. Spojrzałam na zegarek. Hmmm... Czwarta. Wstałam i spojrzałam w lusterko. Nieprzespana noc daję siwe znaki. Podkrążone oczy, wory, blada cera, małe oczy, pryszcze i długo by jeszcze wymieniać. Jednak doprowadziłam się do porządku i poszłam do przyjaciółki. Weszłam przez okno balkonowe, które było akurat otwarte, jak ci mężczyźni w filmach. Dziewczyna spała. Nie miałam serca jej budzić. Ale musiałam, bo sama bym zwariowała.
-Weronika- potrząsnęłam ramieniem dziewczyny.
Otworzyła oczy, Jej mina wyrażała wszystko.
-Muszę ci o czymś powiedzieć, na prawdę to bardzo poważna sprawa.
-Słucham...- Adamiak przetarła zaspane oczy i uważnie ilustrowała moją twarz.
-To dla mnie trudne, bo, bo, bo...- trudno jest mi o tym mówić. -Przynosiłam pecha, a wreszcie pech dorwał i mnie.
-Nie rozumiem... Mów jaśniej- wtrąciła się Weronia.
No fakt. Sama nie wiem, co chciałam przez te zdanie wyrazić.
-Bo ja...- wdech, wydech.- Ja umieram.
Adamiak w jednej sekundzie zbladła. Nie mogła się poruszyć, jakby coś usztywniło jej wszystkie kończyny. Czemu ja muszę robić tyle zamieszania?!
-Nie umieraj- brunetka rzuciła mi się na szyję. -Proszę.
-Gdybym miała taką moc, to nie pozwoliłabym umrzeć wielu ludziom- złapałam ją za rękę.
To nie takie proste jak myśli.
-Nie odejdziesz- Adamiak twardo powtarzała te słowa.
I wtedy zrozumiałam całą zaistniałą sytuację. Moje życie było wielką pułapką. Wpadałam w różne przeszkody, ale zawsze z nich powstawałam. Dlatego muszę walczyć i teraz, bo spotkałam przyjaciółkę, za którą oddałabym swoje życie. Rodzina zastępcza stała się dla mnie miła. Czego chcieć więcej? "No może chciałabym jeszcze piątkę z matmy."- pomyślałam i w tej samej chwili zaśmiałam się. Karina, to nie pora na żarty- skarciłam się w myślach.  Nie mogę teraz odejść, kiedy moja przyjaciółka mnie potrzebuje. Chyba pierwszy raz czuję, że jestem komuś potrzebna. To wspaniałe uczucie.
Przytuliłam się do zapłakanej dziewczyny.
-Proszę, nie pozwól mi odejść.
-Nie pozwolę.
*********************************************************************************
Cześć :p
Krótko, szybko i na temat:
To tak: rozdział jest ^^ Inny niż dotychczas, ale może to doda całej akcji jakiegoś pędu :D Nie sprawdzany, więc za każdy błąd - p r z e p r a s z a m .  Mam już pewien plan, który jest już prawie zrealizowany c:  Następny pojawi się, hmmm.... Jeszcze nie wiem kiedy, ale jak będzie-to będzie :3 No, ale jak myślicie... Karina wyzdrowieje? :)
Papatki :*


środa, 24 września 2014

Rozdział 18

Następnego dnia....
Oczami Julki
-Trzeba coś z tym zrobić...
-Co chcesz z tym zrobić?!- przerwała mi Weronika.
-Dalej nie mogę uwierzyć, że ty...- zaczęłam.
-Tak, tak, tak...- znów przerwała mi przyjaciółka. -Przespałam się z Krzyśkiem. Mówisz tak już z dwudziesty trzeci raz!
To musi być dla niej trudne. Chłopak, z którym niedawno się pogodziła i chciała mieć spokój, a teraz znów wszystko spieprzone.
-Mas zamiar mu o tym powiedzieć?- spytałam, chociaż długo zwlekałam z tym pytaniem.
-Andrzejowi?
Przytaknęłam.
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!- zdenerwowała się. -To jest udany związek i nic nie będzie w stanie go zniszczyć. Ani ja, ani Krzysiek, ani nawet wszyscy razem wzięci.
-Ja na twoim miejscu bym powiedziała.
-Mówi to dziewczyna, która wczoraj również zdradziła swojego chłopaka.
-Ale przynajmniej ja, mam zamiar mu o wszystkim powiedzieć.
-I jak to to sobie wszystko wyobrażasz?- zapytała Weronika, szukając w torbie kluczyka.
-Zakończymy związek- powiedziałam spokojnym i opanowanym głosem.
Na zewnątrz byłam spokojna, a wewnątrz mnie toczyła się walka między rozumem, a sercem.
-Wybierasz Pawła?!- krzyknęła ze zdziwieniem.
-Ciszej, po już prawie dochodzimy do szkoły- uciszyłam ją. -Tak, wybieram Pawła. Kończę już z Danielem. On nie jest dla mnie.
-Nie wierzę- zatrzymała się. -Wybierasz chłopaka, którego ledwo co znasz, a tego, który był zupełnie przed chwilą twoim wybrańcem - odrzucasz?
-No, tak to jakoś wygląda- weszliśmy do szkoły.
-Teraz masz szansę mu o tym powiedzieć- rzuciła brunetka, wskazując na Daniela.
-Cześć kochanie- dał mi całusa w policzek.
-Heeeeeeej- przeciągnęłam. -Możemy chwilę porozmawiać? Tak we dwoje?
-No tak jasne- rzucił i pociągnął mnie  w róg korytarza, który był pusty.
-Przepraszam...
-Za co?
-Trudno jest mi o tym mówić, bo- spojrzałam mu w oczy. -Bo, bo...
-Bo?
-Musimy zerwać.
-Czemu?- jego rysy twarzy nagle przybrały wyraz smutku.
Jemu chyba na prawdę zależało na tej znajomości.
-Ja cię zdradziłam, przepraszam- wlepiałam wzrok w podłogę
Bałam się tego, co mogę zobaczyć w jego oczach. Nie chciałam, żeby tak to się wszystko potoczyło. Liczyłam na więcej, a i tak wszystko spieprzyłam.
-Ale ja ci to wybaczam, możemy być dalej parą- stwierdził biorąc moją dłoń w swoją.
-Przepraszam, ale nie.
-Nie?
-Bo ja już cię nie kocham tak jak dawniej, mam innego- te słowa zabrzmiały jak z kiepskiej telenoweli. -Możemy zostać przyjaciółmi?
-Nie.
-Czemu?
-Bo ja już mam przyjaciół.
Auć. To zabolało. Czyli się na mnie wkurzył. Ale ja go rozumiem. Rzuciłam mu smutny uśmiech i już miałam sobie iść, kiedy mnie powstrzymał.
-Żartowałem!
-Osz ty!- uderzyłam go pięścią.
-Byliśmy, jesteśmy i będziemy przyjaciółmi- przytulił mnie.
-Czyli nie jesteś na mnie zły?
-Nie, bo ja też mam kogoś na oku- uśmiechnął się nieśmiało.
-No proszę, jaki bad boy- zaśmiałam się. -A powiesz mi kim jest twoja wybranka?
-Może później. Cześć!- i tak szybko jak się pojawił - zniknął.

Oczami Weroniki
Za każdym razem, kiedy szłam korytarzem starałam się uważać na Krzyśka. Tak było i tym razem. Przemykałam się nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi. I przyznam, że dobrze mi to wychodziło, bo nawet Andrzej mnie nie zauważył. Ale może to specjalnie? Czyżby dowiedział się już o małym incydencie?
-Wszędzie cię szukałem- usłyszałam za sobą głos mojego chłopaka.
-Cześć- odwróciłam się z uśmiechem. -Ja również cię szukałam- pocałowałam chłopaka w usta.
-Wyglądasz ślicznie.
-Dzień dobry kochanie- do rozmowy wkroczył Krzysztof.
Kurwa...
-Kochanie?- Nowak rzucił mu gniewne spojrzenie.
Muszę ratować sytuację.
-Właśnie, jakie kochanie?- rzuciłam.
-Bo ty...- spojrzał na mnie. -Wyglądasz ślicznie.
-Oh... Wow!- uśmiechnęłam się.
Właśnie dostałam komplement od dwóch najprzystojniejszych chłopaków w całej szkole. Mam się cieszyć? A może płakać? I to uczcie szarpało mną, jak nikt inny. Weronika, odpowiedz coś wreszcie!
-Mam do ciebie trzy sprawy- zwróciłam się do Dudka. -Po pierwsze, dzięki, po drugie, czego ty chcesz, a po trzecie spierdalaj!
-I don't understand- wybuchł śmiechem.
-Nie rozumiesz?- podeszłam do niego bliżej. -To powiem innym słowem, spieprzaj stąd, bo tlen marnujesz.
-Po pierwsze, zabolało, po drugie, już sobie idę, po trzecie, nie udawaj, że nie pamiętasz wczorajszego dnia- i odszedł.
Trafił w sedno. Nie mówiąc słowa ruszyłam przed siebie. Miałam ochotę rozszarpać osobę, która stanie mi na drodze. Nie będę płakać- to zdanie powtarzałam sobie w myślach prze cały czas.
-Weronika, czekaj! O czym on mówił?- dogonił mnie Andrzej.
-Nie wiem- wyminęłam go.
-Wiesz- ponownie stanął mi na drodze. -Wiesz to bardzo dobrze, tylko nie chcesz mi tego powiedzieć.
Jednak myliłam się. On na prawdę mnie zna. Zna mnie lepiej, niż ja siebie.
-Ummm... Może potem?- zapytałam znikając za drzwiami toalety.
Zjechałam po ścianie rzuciłam gdzieś moją torbę. W ciemny, daleki kąt. Co mam teraz zrobić?

Oczami Moniki
Siedziałam i kułam się z fizyki. No kurwa, trudniejszego zadania, to ona nie miała. I jeszcze ten sprawdzian z chemii, i kartkówka z polskiego. A! Zapomniałabym, pani jutro pyta z historii. Tak, to mój najzwyklejszy w świecie dzień. Dzień świra, bo innego określenia to ja nie umiem znaleźć. Szkoła dobija. I to jest potwierdzone naukowo.
Na moim biurku porozrzucane były kartki, zeszyty i książki, a w rogu stał kubek z herbatą, który napełniłam już trzeci raz. Oczy same mi się kleiły, nie mówiąc o moim mózgu, który został przeciążony. Za dużo nauki, za dużo tego wszystkiego. Mam dość. Na samą myśl o moim cieplutkim łóżeczku, z którym miałam wspólny jeżyk, to uhg! I do tego ta jesień. Taaaaaak, jak ja ją cholernie kocham. Sarkazm?
-Pobawisz się ze mną?- usłyszałam zza moich pleców.
I jeszcze siory mi tu kurwa brakowało.
-Ala, nie teraz, nie mam czasu.
-Ty nigdy nie masz dla mnie czasu!- rozpłakała się.
Walnęłam głową w biurko. No to, to mnie pobudziło do życia.
-Idę do mamy!
-To idź, mała cholero!- wymsknęło mi się.
Kurwa, za dużo przeklinam. Od teraz już nie powiem żadnego, kurwa, kurwa! No dobra od teraz. Żadnego przekleństwa, bo przeklinałam, jak cholera. Kurwa no! No dobra od teraz. Bo do trzech razy sztuka!
*********************************************************************************
Cześć!
Pisałam, pisałam, pisałam, pisałam i wreszcie napisałam :p No i z góry sorka, za błędy, bo to pisane jest na szybko ^^
Czy tylko ja nie wyrabiam się ze szkołą?
I jeszcze jest tak zimno na dworku, że aż nie chce się wychodzić. Czy tylko ja tak mam?
No, ale wróćmy do rozdziału, jest nawet spoko, ale to Wy już go oceńcie.
I pod poprzednim rozdziałem pojawiły się komentarze z jednym pytaniem, na które w tej chwili nie będę odpowiadać, bo myślę, że powoli będziecie się domyślać :D
No to lecę uczyć się z historii -,- Help me! ;_;
No to bye! :3

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 17

-Nie byłam z tobą i bardzo dobrze o tym wiesz- syknęłam jej prosto w twarz.
-Och, naprawdę?- podeszła do mnie
-Ykhym...
-Hę?
-Hę!
-O!
-Ouo!
-Ouououo!
-Przestańcie!- uciszył nas nauczyciel. -To byłaś tam, czy nie?
-Nie!- krzyknęłam.
-Tak!- wrzasnęła w tym samym czasie Regina.
-Zdecydujcie się!- zdenerwował się profesorek.
-Nie, nie było mnie tam! Cały dzień spędziłam z Tomaszem- powtórzyłam.
-Była tam, tylko teraz nie chcę się przyznać!- odpowiedziała Regina.
Nie wytrzymałam, Rzuciłam się na nią z łapami. Chciałam jej wydłubać te brzydkie paczadła. Psor złapał mnie i krzyknął:
-Spokój! Porozmawiamy jutro, jak już wreszcie się zdecydujecie, kto tam był- i odszedł. I dobrze...
Spojrzałam na Reginę. Ta jej morda wkurza i na pewno nie tylko mnie.
-Czego się tak szczerzysz?- zapytałam.
-A co, przeszkadza?
-Twoja morda mi przeszkadza!
-Twoja mi też i się nie rzucam- uśmiechnęłam się wrednie.
-Przynajmniej moja nie jest krzywa!- odgryzłam się.
-Tylko pod złym kątem?
-Pod złym kątem to twoja dupa jest!- zaraz wyniknie z tego coś niedobrego.
-Moja to przynajmniej mieści się w tych drzwiach!- burknęła.
-Tylko, że ty kochana musisz wtedy przechodzić bokiem- powiedziałam już bardziej spokojnie.
-Za to twoja dupa to nawet bokiem się nie zmieści- warknęła.
-Ja przynajmniej chodzić umiem!
-Ty chodzisz? Ty się toczysz, skarbie!
-I tak na pewno szybciej od ciebie- wypięłam język.
Posłałyśmy sobie groźne spojrzenia i każda rozeszła się w swoją stronę.
                                                     * * *
-Gdzie idziesz?- zapytałam Tomka po biologii, bo ten kierował się już w stronę przeciwną, niż ja.
-Mam pewną sprawę do załatwienia. Później przyjdę- powiedział od niechcenia.
-To ja idę z tobą.
-Nie- ostro zaprzeczył. -Zostań.
Pokiwałam głową i ruszyłam do sali matematycznej. Gdy tylko Tomasz zniknął za ścianą pobiegłam za nim. Wiem, że nie powinnam, ale chcę. To musi być coś ważnego, a przecież nie powinnyśmy mieć przed sobą tajemnic. Zobaczyłam, że chłopak zatrzymuje się przed grupką uczniów. To są, znaczy chyba byli jego przyjaciele. Z tego co wiem, to już się nie przyjaźnią. Ale szczegółów nie znam. Obserwowałam wydarzenia z ukrycia.
-Przepraszam- zaczął Tomek.
-Ja ci wybaczam- podeszła do niego Dorota i przytuliła się do niego.
-Ale ja nie- mruknął Krzysiek wpatrując się w ścianę.
-Ja wiem, że zostawiłem was...
-Monika!- usłyszałam głos dyrektora. No w takim momencie! -Co ty robisz?
-Emm...- dukałam. No bo co mu odpowiedzieć? Przyszłam podsłuchiwać Tomka? Tia... Po prostu stałam jak idiotka przyklejona do ściany. -Sprawdzam wytrzymałość ściany- odrzekłam bez namysłu.
No brawo! Najgłupsza wymówka jaką można było w tej sytuacji usłyszeć.
-Że co?
-No... Tak- uśmiechnęłam się.
-Po co?- zapytał nauczyciel.
-Pocą to się nogi nocą. Znaczy...- nie ma to jak cięta riposta w rozmowie z dyrem. -Bo jeśli mury są niestabilne, wszystko w każdej chwili może runąć.
-Panno Ziobro- położył swoją dłoń na moim ramieniu. -Nie wiem co pani brała, że takie głupoty pani plecie, ale to musiało być mocne. Dlatego proszę się skierować do psychologa, a najlepiej, do tego naszego szkolnego- uśmiechnął się blado.
Wybuchłam śmiechem. Ja? I psycholog? Haha! Dobre!
-Ja mówię poważnie.
-No dobrze- przyhamowałam śmiech. -A więc, do widzenia!
Odeszłam ciągle się śmiejąc. O rany! On jest tak tępy jak cegła. A nawet bardziej. A właśnie... Nawet określenie "cegła", do niego bardzo pasuje. Bo też jest taki tępy, rudy no i twardy. Czyli jednym słowem - cegła!
                                              * * *
-Może dziś pójdziemy coś zjeść na mieście?- zapytałam Sienkiewicza.
-No może być, ale ja stawiam- zaśmiał się.
-No dobrze.
-Ziobro!- usłyszałam głos wydobywający się z najbliższych drzwi.
Weszłam tam i zobaczyłam dyrektora i panią psycholog. Okey... On chyba na prawdę mówił to poważnie.
-Załatwiłem ci wizytę- dyrektor wstał. -Nie trzeba dziękować- uśmiechnął się. Nawet nie miałam zamiaru. -A więc do widzenia!
-Usiądź- powiedziała delikatnie pani psycholog.
-Ale to jakieś nieporozumienie- tłumaczyłam.
-Zaraz to sprawdzimy, ale najpierw usiądź.
I tak minęła godzina - na opowiadaniu o swoich problemach psycholog. Ha! To była moja pierwsza wizyta, ale wrażenia mam pozytywne. Nawet dostałam extra naklejkę "dzielny pacjent". Chyba zacznę tak częściej wpadać.

Oczami Weroniki
Nie wierzę, że to robię! Właśnie idę dokończyć referat z fizyki z Krzyśkiem do jego domu. Help! Jeju, dlaczego ja się na to zgodziłam?!
-Wchodź- otworzył mi drzwi.
Jego dom nie wyglądał tak źle jak go sobie wyobrażałam, ale mógłby być lepszy. Oceniam go, chociaż zobaczyłam tylko salon. Ale to nie zmienia faktu, że pierwsze wrażenie jest średnie. Weszłam dalej i co zobaczyłam?  Piłkarzyki! A za nimi wielką plazmę. Podeszłam jak zahipnotyzowana do telewizora i przyjrzałam się jemu bliżej.
-Chodź do mojego pokoju- chłopak złapał mnie za rękę i skierował na schody.
-Wow!- miał taki kurna wielki pokój.
-Zrobiło wrażenie, co?- zaśmiał się brunet.
Po paru minutach wreszcie usiedliśmy do nauki i nareszcie skończyliśmy pisać ten cholerny referat. Może będzie cztery lub pięć. Chyba to będzie moja pierwsza piątka z fizyki.
-Chcesz coś do picia?- zapytał.
-Nie dzięki.
Wstałam z wcześniej zajmowanego miejsca i powoli oglądałam pokój szesnastolatka. Najpierw podeszłam do biurka, przy którym chyba odrabia lekcje, bo leżały na nim góry książek i podręczników. Następnie skierowałam się trochę dalej i przystałam przy komodzie, na której leżało mnóstwo rzeczy. Zaczynając od płyt, kończąc przy zdjęciach. Na widok zdjęcia, na którym miał złączone usta w pocałunku z Dorotą poczułam dziwne ukucie w sercu. Szybko odstawiłam zdjęcie i próbowałam o tym zapomnieć. Potem podeszłam do ostatniego miejsca, gdzie jeszcze nie byłam. W kącie pokoju stała sztaluga i mnóstwo pędzli, farb i czegoś tam jeszcze, ale nie wiedziałam jak to się nazywa i do czego to służy. Z tyłu znajdowały się gotowe już prace chłopaka. Wzięłam do ręki plik prac i zaczęłam je przeglądać.
-Śliczne są- mogłam tylko to z siebie wydusić. -Masz wielki...- w tej chwili zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Byłam zdziwiona i... szczęśliwa? Nie znam tego uczucia, które teraz mną ogarnęło. Trzymałam w ręku swój portret. Wyglądał... Po prostu był śliczny. Wyglądam jak w rzeczywistości, a nawet może i ładniej.
Chłopak zdziwiony tym, że nie ruszam się, tylko wpatruję się w jakąś jego pracę, wstał i podszedł do mnie.
-Eeee...- podrapał się po głowie. -Tego nie powinnaś zobaczyć.
-Ale to jest piękne- w moim oku zakręciła się pojedyncza łza.
-Słuchaj...- zaczął. -Przestańmy ukrywać to uczucie.
-Że jakie?- odłożyłam jego malunki.
-Podobasz mi się, kurwa- rzucił. -I wiem, że ja tobie też.
-Co?! Phi... Ty nic nie wiesz.
-Wiem, więcej niż myślisz- zaczął się do mnie przybliżać.
Automatycznie cofałam się, aż tu wreszcie ściana. Kurwa... 
-Nie wiesz nic, nic...- zaczęłam, ale chłopak pocałował mnie.
Nie wiem, co ja robię. Cholera, co ja robię?! Zaczęłam oddawać pocałunki i to doprowadziło nas do czegoś, co nie powinno się wydarzyć...

Parę godzin później....

BUM! Trzasnęłam drzwiami Julki i rzuciłam jej się na łóżko. Dziewczyna dopiero po kilkunastu sekundach zareagowała. Dzisiaj jest taka zamyślona.
-Nie uwierzysz... -zaczęłam.
-Ty też nie- dziewczyna wstała.
-Zdradziłam mojego chłopaka...- wyznałam.
-Witaj w klubie...
********************************************************************************
Cześć, czołem! :D
Jak Wam mijają wakacje?
A do rzeczy... To jest ten zajebisty rozdział i mnie się podoba, a Wam? Kurczę, jestem dumna z tego, ze dałam radę :) Pisałam ten rozdział cztery razy, bo cały czas mi coś nie pasowała. Miało być perfekcyjnie, i tak jest xD
I tak, jak napisałam na moim drugim blogu, nie będę mogła dodawać dużo rozdziałów w roku szkolnym, dlatego rozdział będzie pojawiał się raz na miesiąc, albo an dwa miesiące... Ale w przerwy świąteczne, itp:. Musze Wam to jakoś wynagradzać, więc siadam i piszę, więc...
Do następnego! ^^

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 16 + nowa bohaterka w zakładce "bohaterzy"

Następnego dnia...
Oczami Kariny
Mimo, że noc spędziłam u Weroniki i tak nie zmrużyłam oka. To mój niby "tatuś" uderzył mnie za to, że żyję. Czy ja tak na prawdę muszę mieć takie życie? Wzięłam głęboki wdech, by choć trochę się uspokoić i spojrzałam na zegar. Za parę minut siódma. Nie mogłam tak leżeć bezczynnie. Wstałam i poszłam do łazienki Weroniki. Nie ukrywajmy faktu, że ma wieeeeelki dom. Jak taki sprzątać? Ech... Ja bym oszalała. Spojrzałam w lustro. Nie do wiary. Nawet ja, nie poznałam sama siebie. Moja twarz była cała blada, a mojej usta były popękane. Oczy już nie świeciły radością, lecz stały się małe i słabe. Jedynie siniak pod moim okiem świecił na mojej twarzy. Niechlujny warkocz, spadał mi na lewe ramie, a ogólnie - wyglądałam strasznie. Po niedługiej chwili wpatrywania się w lustro, postanowiłam wziąć prysznic. Ale taki długi, żeby się rozluźnić. Wyjęłam ze swojej  torby ciuchy i ręcznik. Weszłam do kabiny prysznicowej i puściłam zimną wodę. Gdy skończyłam się myć wytarłam się białym ręcznikiem i wskoczyłam w ubrania. Wyjęłam swoją kosmetyczkę i zrobiłam sobie dosyć mocny makijaż, by jakoś zakryć siniaki i wory pod oczami.  Zostały tylko włosy. Rozczesałam je i spięłam w wysokiego kucyka. Teraz jakoś wyglądam. Wyszłam z łazienki i rzuciłam okiem na zegar. Nie możliwe, że upłynęła już godzina.
-Dzień dobry- usłyszałam za placami radosny głos mojej przyjaciółki.
-No hej- odwróciłam się.
-Jak się spało?- zapytała podając mi kubek ze świeżo zaparzoną kawą.
-Dobrze- skłamałam.
-No...- napiła się kawy. -Mi też.
Zeszłyśmy do jadalni i zrobiłyśmy sobie kanapki.
                                                                   * * *
-To ja już będę leciała- stwierdziłam dobrą godzinę po śniadaniu.
-Odprowadzę cię- dziewczyna wstała.
-Nie, lepiej żeby mój ojczym cię nie zobaczył- zaprotestowałam.
-No dobrze- mruknęła zrezygnowana i ponownie usiadła.
Wzięłam swoją torbę i poszłam do domu. Niestety...

Oczami Wojtka
-Wychodzę- krzyknąłem otwierając drzwi wyjściowe.
Nikt nie odpowiedział, ale przynajmniej powiadomiłem i nie będę miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrałem numer do Pawła.
-Cześć. Czekam w parku- powiedziałem szybko i rozłączyłem się.
Tak się teraz rozmawia przez telefon w XXI w. Po kilku minutach przechadzki chodnikami Warszawy dotarłem do parku. Usiadłem na ławce, którą zawsze zajmujemy z kumplami. To nasza taka "prywatna" ławka. Po jakiś paru chwilach na horyzoncie pojawił się Paweł.
-Siemka- przywitaliśmy się razem.
-Mam ochotę na jakąś imprezkę- przyznałem.
-Stary, ale dzisiaj jest niedziela- przypomniał mi brunet.
-No i?
-Chcesz jutro pójść do szkoły z kacem?
-A od kiedy to ty taki się wzorowy uczeń zrobił?- zadrwiłem. -Tylko na parę godzin.
-No dobrze- zgodził się po długich przemyśleniach Paweł.

Parę godzin później...
-Musimy iść na tą imprezę? Ja za nimi nie przepadam- bełkotała Sylwia.
-Musisz się trochę rozerwać- namawiałem ją.
-Nie wiem, dlaczego ja się na to zgodziłam- westchnęła.
-Jeszcze będziesz mi dziękować.
Dotarliśmy do klubu. Przed budynkiem czekali na nas Paweł, Kamila, Dorota i Krzysztof. Weszliśmy do klubu przepełnionego dymem tytoniowym i usiedliśmy przy barze.
-Nienawidzę takich imprez- marudziła dziewczyna.
-Będzie fajnie!
-Tia..- mruknęła zrezygnowanie.
Zamówiłem drinka i usiadłem na wolnym krzesełku. Tyle ludzi jeszcze nigdy tu chyba nie było. Gdy otrzymałem już swojego drinka odnalazłem Sylwię i poszliśmy tańczyć. Przerwał nam telefon blondynki. Dziewczyna wyszła na zewnątrz, by móc porozmawiać w spokoju, a ja zostałem na lodzie. No tak... Wróciłem do mojej grupki i wciągnąłem się rozmową z Pawłem.
-Napisał Tomek- przerwała nam Dorota.
Tomek? A on jeszcze nas pamięta?
-Czego chce?- spytał szybko Krzysiek.
-Porozmawiać- wzięła głęboki wdech. -I do nas wrócić.
-Kategoryczne nie- warknął Krzysztof.
Czemu? Może zrobił nam świństwo, ale to wszystko z powodu miłości. Ja wiem, co to znaczy miłość. Ja go rozumiem.
-Kiedy chce się spotkać?- spytałem.
-Jutro w szkole.
-Idziemy?- podszedł do nas Paweł.
-Nie, nie i jeszcze raz nie!- wykrzyknął Dudek.
-Czemu?- wtrącił się Paweł.
-Zrobił nam takie świństwo, że ja tego nigdy nie zapomnę.
-Ja jestem na tak- zacząłem.
-Ja też- przyznał Paweł.
-I ja- mruknęła Kamila.
Wszyscy spojrzeli na Dorotę. Tylko an jej zdanie teraz czekaliśmy.
-Tęsknie za nim- po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. -I jestem na tak- dodała.
Okey. Czyli to załatwione. Poczułem jak ktoś delikatnie dotyka mojego ramienia. Odwróciłem się i zobaczyłem Sylwię.
-Muszę już iść- uśmiechnęła się przepraszająco.
-Coś się stało?
-Nie. Naprawdę, śpieszę się- rzuciła i pobiegła na zewnątrz.
Coś się jednak stało...

Oczami Sylwii 
Wyszłam z klubu i od razu skierowałam się w drogę powrotną. Kto dzwonił? Mama, zapytała się czy jak będę wracać to wejdę do całodobowego sklepu i kupiła mleko. Rozśmieszyło mnie to, ale postanowiłam to wykorzystać. Zagrałam przejętą dziewczynę i wyszłam z klubu. Okłamałam mojego chłopaka. Jak się z tym czuję? Okropnie. Ale co miałam zrobić? I tak się nigdy tego nie dowie. Znaczy, tak myślę.
Skręciłam do sklepu i od razu skręciłam do działu z nabiałem. Wzięłam karton mleka i ruszyłam do kasy.
-Cześć- usłyszałam za swoimi plecami.
-Cześć- poznałam chłopaka. To był brunet, który uratował Maćka. To był ON.
Wyrażam się tak dobrze, o chłopaku, który nic dla mnie nie znaczy. To dziwne. Bo kocham tylko Wojtka, ale czuję, że on musi być blisko mnie. Nie tak blisko jak Wojtek, ale może będzie moim dobrym przyjacielem. Nie mogę zatracić z nim kontaktu. To dziwne, wiem, ale ja muszę tak zrobić. Mi jest potrzebny przyjaciel, tak jak każdemu i czuję, że on jest idealny.
Zapłaciłam za swoje zakupy i jeszcze chwilkę rozmawiałam z brunetem. Potem jak najszybciej wróciłam do domu - szczęśliwa.

Następnego dnia...
Oczami Moniki
Wzięłam moją torbę z książkami i wyszłam na ulicę. Przed moim domem czekał już na mnie Tomek. Wciąż jest wystawiony na próbę, więc nie jesteśmy parą. Tylko przyjaciółmi.
-Cześć- przywitałam się.
-Gotowa?
-Tak. Skoczę tylko po MP3- powiedziałam i wróciłam do mojego pokoju.
Nim minęła minuta, byłam już na dworze. Włożyłam słuchawki i puściłam jeden z moich ulubionych utworów. Dzień bez muzyki - to dzień stracony. Trochę jeszcze porozmawiałam z chłopakiem, a potem zaczęła się lekcja.
-Monika!- krzyknął nauczyciel już na samym początku lekcji.
-Słucham...
-Co się z tobą dzieje!- przerwał mi.
-To znaczy?- wstałam.
-To znaczy, że wzorowa uczennica nie powinna robić czegoś takiego! Nie wstyd ci?
-Nie wiem o co chodzi.
-Chodzi o to, że wczoraj na murach szkoły ktoś napisał bardzo brzydkie rzeczy i twoja wspólniczka cię wtopiła- nauczyciel zakończył dochodząc do mnie z groźną miną. -Później porozmawiamy.
-Nic nie wiem, a poza tym wczoraj byłam cały dzień u Tomka w domu- obroniłam się. Oł-je!
-Nie udawaj! Przecież wczoraj ze mną byłaś!- w progu pojawiła się Regina.
Że co?! To ona mu nakłamała! Zabiję ją!
*********************************************************************************
Witojcie xD
Przepraszam, że tak długo, ale wyjechałam i jakoś tak wyszło ;D
A jak Wam mijają te ostatnie tygodnie wakacji? =>
A co do rozdziału, to nie miałąm zamiaru napisać go takeigo gównanego jak ten, ale co zrobić... Obiecuję Wam, że następne rozdziały będą o niebo lepsze, a tak się nie dzieję, przepraszam. Staram się, ale nie mam talentu i to nie wychodzi ;/
Teraz tak:
Obiecuję, że rozdział 17 będzie najlepszym rozdziałem jaki będę miała okazję napisać. Skupię się na nim i napisze go długiego, dużo przygód, ciekawe wątki i oczywiście coś extra ^^
Może być?
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie na prawdę fajny :)

środa, 16 lipca 2014

Liebster Award II :)

Mój blog został nominowany do Liebster Award przez http://give-me-your-heart-and-your-soul.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html . Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Pytania, które zadała mi Fallen:
1. Czego żałujesz w życiu?
Odp.: Hmmm... Żałuję, że nie wzięłam autografu od Szmala, keidy mijałam się z nim na wakacjach xD
2. Opisz najlepszy dzień Twojego życia.
Odp.: Wstałam i jak zwykle umyłam się. Miałam tego dnia konkurs, na który nic nie umiałam, bo dowiedziałam się o nim poprzedniego dnia wieczorem. Nie rozumiałam tych zasad i ogólnie totalne dno. Nie chciało mi się iść do szkoły, ale jak trzeba, to trzeba. No i na drugiej lekcji zabrała mnie pani i poszłyśmy na ten konkurs. Jakoś napisałam część pisemną i nie poszła mi najgorzej. Potem przeszliśmy do części praktycznej. No i w sumie dobrze mi poszło, ale chyba byli lepsi. I jakie zdziwko mnie walnęło, jak okazało się, że zajęłam pierwsze miejsce i idę dalej. No i tak to jakoś wyglądało :) No potem wróciłam zjadłam mój ulubiony obiadek i zaczął się weekendzik :)
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Odp:. Nie powiem, bo się nie spełni >,<
4. Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś pisać bloga?
Odp:. Od dawna bardzo lubiłam pisać opowiadanie i ogólnie dużo gadam i mam bardzo dużą wyobraźnię. Pewnego dnia po prostu zdecydowałam się założyć bloga, by mieć jakieś zajęcie i się "kształcić" :D.
5. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku? Uzasadnij swoją wypowiedź.
Odp:. Moją ulubioną porą roku jest zima. Jeżdżę na nartach i jestem wielką fanką skoków narciarskich, a w ogóle kocham święta ♥ Co tam jeszcze? A i są ferie, które uwielbiam.
6. Co zmieniłabyś w swoim życiu?
Odp:. To trudne pytanie... Chyba nic. Wszystko jest na miejscu i oczywiście czasami mam "pod górkę", ale bez tego to nie życie :) No, ale oczywiście może bym coś tam chciała zmienić, ale jakoś uważam, że nie wyszłoby to na lepsze :3
7. Co uwielbiasz jeść?
Odp:. Ponieważ jestem osobą, która ciągle kontroluję swoją wagę to uważam na to co jem. Jestem też sportowcem więc nie jem niezdrowych rzeczy. Uwielbiam jeść owoce ♥♥ A najbardziej jabłka :) I uwielbiam jeszcze duszoną marchewkę ;p
8. Ulubiony aktor?
Odp:. Emmm... Cezary Pazura ^.^
9. Masz rodzeństwo?
Mam starszą siostrę :>
10. Ulubiony cytat z filmu lub z książki?
Odp:. ”Istotą każdego cierpienia jest to, że pożąda śmierci jak łaskawej i dobrej wybawicielki”.
11. Jaki jest Twój wymarzony prezent?
Odp:. Mój wymarzony prezent... Bilet na koncert moich ulubionych zespołów albo bilet na mecz xD
Nominuję blogi:
http://wake-me-up-and.blogspot.com/
http://what-you-lov.blogspot.com/
http://free-hugs-now.blogspot.com/
http://enjoyyeveryymoment.blogspot.com/
http://find-me-fanfiction.blogspot.com/
http://my-life-my--case.blogspot.com/
http://phii-inna.blogspot.com/
http://elizatakesphotoss.blogspot.com/
http://when-eyes-are-wandering-in-the-dark.blogspot.com/
http://beige-rose.blogspot.com/
http://ifyoujustwant.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Co Cię najbardziej irytuje?
2. Czego się boisz?
3. Jak sobie wyobrażasz siebie za 10 lat?
4. Jaki chcesz mieć zawód w przyszłości?
5. Który kraj podobał Ci się najbardziej w Eurowizji? (oprócz Polski)
6. Komu kibicowałaś na mundialu 2014?
7. Odnalazłaś już swoją drugą połówkę?
8. Gdybyś mogła wybrać tylko jeden guzik decydujący o twoim życiu: przewiń, zacznij od nowa, zakończ. Który guzik byś wybrała?  I dlaczego?
9. Który sport uprawiasz najczęściej?
10. Jaką magiczną moc chciałbyś posiadać?
11. Gdybyś miała możliwość założenia fundacji, czym by się ona zajmowała?

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 15

Dziewczynki rozwaliły PlayStation Daniela. On po prostu ubóstwia grać w gry i jak przyjedzie pierwsze co zrobi to rozszarpie mnie. Ja chcę jeszcze żyć!
-Co wy zrobiłyście?!- krzyknęłam.
-Tak jakoś samo się zrobiło- odpowiedziała Karolina.
-Zaraz samo to ci się coś zrobi- nie hamowałam emocji. Przecież wyszłam tylko na chwilkę. Dwie, może trzy minutki i problemy gotowe.
-Posprzątasz i będzie po problemie- mądrzyła się Katarzyna.
Nie miałam nawet ochoty jej coś odpowiedzieć. Wyprowadziłam dziewczynki z pomieszczenia i postanowiłam jakoś to złożyć. Tak, tak... Wiem, że jestem idiotką! To rozleciało się na miliony kawałeczków, ale może przynajmniej nie zauważy i jak coś to będzie na niego. Nie ma to jak wplątywać w to wszystko swojego chłopaka. A może tak po prostu mu powiedzieć. A skąd! Jakoś się trzyma kupy. Wyszłam i pierwsze co wpadło mi w oczy to wywalony kwiat.
-Dziewczęta do mnie!- pisnęłam. Zabije je... Więcej jest z nimi sprzątania niż gadania. -Co to jest?- spytałam kiedy pojawiły się na horyzoncie.
-Kwiat- odpowiedziała Kasia. Ona wkurza bardziej niż ta jej siostra.
-To czemu jest przewrócony?
-A ja wiem- wzruszyła ramionami.
-Dzwonię do Daniela- stwierdziłam i złapałam dziewczynki za ręce. Wprowadziłam je do salonu i wyjęłam telefon. -Odpowiecie za to wszystko- syknęłam.
Bliźniaczki nic sobie z tego nie robiły. Gdybym była ich matką to najchętniej oddałabym je do jakiegoś ośrodka opiekuńczego. Gdy miałam wybierać numer do chłopaka usłyszałam ryk samochodu.
-Daniel wrócił- ucieszyłam się.
Po niecałej minucie w drzwiach pojawił się licealista z szerokim uśmiechem. Takiemu to dobrze!
-Cześć kochanie- przywitał się i dał mi całusa w policzek. -Jak było?
-Opowiem ci jutro. Teraz muszę spadać. Pa- pożegnałam się i wybiegłam z domu.  Biegłam ile sił w nogach. Zwolniłam dopiero gdzieś w pobliżu mojego domu. Oby się nie zorientował...

Oczami Weroniki
Nie mogę uwierzyć jaką jestem idiotką. Między Andrzejem, a Julią nic nie było i  nic będzie. Spojrzałam na rozpromienioną twarz mojego chłopaka. Dobrze, że jednak jesteśmy znów razem. Między nami panowała cisza. Leżałam Nowakowi na nogach i słuchałam radia. Tylko one przerywało tą nieustającą ciszę. Leciała akurat jedna z moich ulubionych piosenek. Nuciłam sobie melodię, w czasie kiedy Andrzej bawił się moimi włosami. Ciszę przerwał dzwonek do drzwi.
-Otworzę- mruknęłam wstając.
Ja pierdole... Że kto śmie przerywać nam w tak miłym momencie. Zeszłam na dół i otworzyłam dębowe drzwi. Za nimi stała Karina z wielką śliwą pod okiem. Miała pójść po swoje rzeczy, a nigdzie nie widzę torby.
-Wchodź- zaprosiłam ją gestem do środka.
-Kto to?- zapytał Andrzej schodzący ze schodów.
Nie odpowiedziałam mu tylko poszłam po lód. Gdy tylko przyłożyłam zimny materiał do rany dziewczyna wzdrygnęła się, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Andrzej zrobił jej ciepłą herbatę i przyniósł mój ulubiony kocyk. Nie wiem co ona zrobiła tym ludziom, ale zapłacą za to. Nie chciałam przymuszać ją do opowiadania mi tego wszystkiego. Jak zechce to powie... Andrzej poszedł tuż po szesnastej, a Karina tuż po nim. I za parę godzin miała wrócić ze swoimi rzeczami.  Prawie się nie odzywała. Siedziała cicho, myśląc nad czymś czego nawet ja nie mogę pojąć.
Gdy zostałam sama w domu usiadłam na kanapie obserwując ruchliwą ulicę.  Co chwila na drodze mknął samochód. Ludzie śmiejąc się przechadzali się chodnikiem. Nudzi mi się. Wlałam sobie wody do szklanki i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, ale wciąż było mi niewygodnie. Kręciłam się kilkanaście minut, aż wreszcie znalazłam pozycję, która jest wygodna. No wreszcie! W tej samej chwili zabrzmiał dzwonek do drzwi. Kurwa, no! Znacie to uczucie? Teraz musiałam się jakoś wygramolić ze swojego łóżeczka. Otworzyłam drzwi i doznałam szoku. WTF?! A ten tu czego?
-Witam kochanie- uśmiechnął się Krzysiek.
-Czego tu?
-Przecież referat z fizyki czeka- powiedział i wszedł do domu.
-A no tak... Prąd elektryczny- mruknęłam cicho.
Zaprowadziłam Dudka do mojego pokoju i wyjęłam podręczniki. Pracowaliśmy, uczyliśmy się, pisaliśmy... W pewnym momencie, gdy szłam po książkę uderzyłam szafkę nocną, na której stała szklanka z wodą. Wylała się na moją dzisiejszą garderobę.
-Kurwa, no!- krzyknęłam.
-W tym stroju wyglądasz jeszcze piękniej- przyznał Krzysztof.
-Oj zamknij się- rozkazałam. -Idę się przebrać. A ty niczego nie ruszaj- wysycałam mu prosto w twarz.
Wyjęłam coś czystego i gdy się przebierałam Krzysiek otworzył drzwi.
-Cholera jasna! Zabiję cię- krzyczałam i biegałam po całym domu tylko w staniku i w majtkach.
-Ślicznie wyglądasz, gdy się denerwujesz!
I wtedy moje marzenie się spełniło. Licealista potknął się i przywalił nosem w stolik. Przybiłam sobie piątkę w myślach.
-Ała! Co tak stoisz. Podaj opatrunek- rozkazał.
Niech wie, jaka jestem łaskawa. Przyniosłam mu to, ale nie ukrywałam, że nie śpieszyło mi się. 1:0, dla mnie!
-Dzięki. Gdzie idziesz?- spytał, gdy moja stopa tylko dotknęła schodów.
-Przebrać się- odpowiedziałam i ruszyłam dalej.
-Dla mnie możesz zostać tak!- usłyszałam z dołu.
Uśmiechnęłam się pod nosem i ubrałam wreszcie spodnie i bluzkę. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Po chłopaku ślad zaginął, może to i dobrze. Ale jednak może wciąż być na dole i dotykać moich rzeczy. Na samą myśl o tym zrobiło mi się nie dobrze. Jego brudne łapy i moje rzeczy. To się nie łączy. W chwili, gdy przechodziłam przez próg mojego pokoju usłyszałam:
-Mam cię!
Pisnęłam i odwróciłam się. Jak się spodziewałam, był to chłopak, który wnerwia mnie na max'a, wszystko mi psuje i czaruje mnie swoją osobowością.
*********************************************************************************
Witam :)
I już na wstępie przepraszam za spóźnienie. No, ale wiecie... Wakacje :D
Po pierwsze: tak wiem, krótki, ale już niedługo pojawi się następny o wile dłuższy. Chciałam tylko przetestować Waszą cierpliwość xD
Po drugie: obiecałam zareklamować dwa blogi moich znajomych. Jeśli macie chwilkę czasu serdecznie zapraszam.
Pierwszy: http://wake-me-up-and.blogspot.com/
Drugi: http://free-hugs-now.blogspot.com/
Po trzecie: następny pojawi się za około 2 tygodnie, ponieważ wyjeżdżam na wakacje.
No to do zobaczyska ;)

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 14

-Dla naszej solenizantki przygotowaliśmy wielką niespodziankę! Oto ona- powiedział, a zza jego pleców ukazała się Monika!
Aaaaaaaaaaaaa! Monia, wróciła! Podbiegłam do niej i mocno ją uściskałam.
-Jejku, jak ja się cieszę!- piszczałam jej do ucha.
Nawet nie zorientowałam się kiedy wszyscy uczestnicy imprezy dołączyli do naszego tulenia. Biedna Monika... Ponad sto osób się do niej przytula i nie wiem czy jeszcze oddycha. Kiedy wszyscy już wreszcie się od niej oderwali dziewczyna wyjęła jakieś różowe pudełko i wręczyła je mi.
-Wszystkiego najlepszego- wymamrotała i wręczyła mi prezent.
-Dziękuję- mruknęłam i rozpłakałam się.
Czemu wciąż płaczę? Jestem strasznie wrażliwa. Muszę się tego oduczyć. A może to jednak dobra cecha...
Od tyłu objął mnie Andrzej, a Monika trzymała moją rękę. To najlepsze urodziny w moim życiu!
Impreza rozkręcała się, a ja już ledwo trzymałam się na nogach ze zmęczenia. Gdy wyszłam z klubu przewietrzyć się dołączyła do mnie Karina.
-Muszę ci to kiedyś wreszcie dać- uśmiechnęła się i dała mi torbę z prezentem.
-Wielkie dzięki, ale wszystkie prezenty otworzę jutro- powiedziałam i usiadłam na ławce.
Rozmyślałam nad tym wszystkim co się wydarzyło. Odechciewało mi się powoli tej imprezy.
-Wracam- mruknęłam i pożegnałam się z koleżanką.
Było zimno. Chłodny wiatr rozwiewał kosmyki moich włosów. Niebo zachmurzyło się dlatego jedynym źródłem światła były latarnie uliczne. Wzięłam głęboki wdech delektując się nocnym powietrzem. Ach, ta złota jesień. Idąc przez park kopałam różnokolorowe liście niczym małe dziecko. Nie chciało mi się wracać do domu. Zmęczenie ustąpiło. Czemu? Sama nie wiem. Nie zastanawiając się gdzie jestem, szłam przed siebie. Ta noc, chociaż była pochmurna i chłodna miała to coś. Nie myślałam o niczym konkretnym. Szczerze mówiąc, chciałam zostać tu, gdzie jestem. Nie widać było na horyzoncie żadnego człowieka, ani nawet istoty żywej. Dotarłam nad polanę. Nie było tu nic z wyjątkiem starego drzewa rosnącego na środku pola. Nie wiem co, ale coś strasznie mnie tam ciągnęło. Nie chciałam tam iść, lecz moje nogi jakby same się tam kierowały. Gdy stanęłam przed suchym dębem wiatr zaczął wiać coraz bardziej. Nie bałam się, co mnie bardzo zdziwiło. Ja boję się dosłownie wszystkiego i gdyby nie Andrzej, umarłabym ze strachu. Na jednym z gałęzi drzewa zwisła huśtawka. Była stara i zardzewiała. Już na pierwszy rzut oka wydawała się być niebezpieczna. Usiadłam na nią nawet się nad tym nie zastanawiając. Chyba coś mi odbiło. Chłodne powietrze szczypało mnie w policzki. Rozglądając się zauważyłam wielką dziuple w tym drzewie. Ooo, jak w jakimś horrorze! No i jakoś ciekawość przeważyła i zajrzałam do tej wielgachnej dziury w konarze. Choć było bardzo ciemno zauważyłam coś świecącego. Włożyłam tam ręce i wyjęłam bardzo starą szkatułkę. Czy to się dzieje naprawdę?! Hah, chyba jestem jakimś piratem, ze odnajduje skarby. To niemożliwe w prawdziwym życiu, ale jednak coś tam jest. Szkatuła była bardzo ciężka. Miała zamknięcie na kluczyk więc w żadnym przypadku nie mogłam jej otworzyć. A szkoda... Bardzo chciałabym zobaczyć co tam jest ciekawego. Kurde, a jeśli są tam pieniądze? Będę bogata! Ale to bardzo mało prawdopodobne. I co teraz zrobić? Mam wyważyć jej wieczko jakimś łomem? Czy może trzymać ją dla dalszych pokoleń. No, na pewno nie zostawię ją tutaj. A tam, biorę ją! A może jednak posiadam ten kluczyk nie wiedząc o tym? To będzie od dziś moja mała tajemnica.

Oczami Kariny 
Następnego dnia... 
-Ja tu kurwa haruję jak wół, a ty sobie śpisz jak jakaś królewna?!- krzyknął mi ktoś do ucha, aż echo rozniosło się po pokoju.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego ojczyma. OMG! I znowu zaczyna się kłótnia!
-Zostaw mnie. Już wstaję- syknęłam i poszłam, a raczej pobiegłam do łazienki.
Zamknęłam się i wzięłam zimny prysznic. Wyszłam z domu nie spotykając rodziny zastępczej. Na szczęście. Muszę uciekać z tego domu póki jeszcze czas. Jest coraz zimniej. Brrr... Znając życie zaraz zacznie padać deszcz, a ja nie mogę wrócić do domu, bo znowu zaczną osądzać mnie nie wiadomo za co! Może pójdę do Weroniki, ale może lepiej nie. Pewnie jeszcze śpi, a jest bardzo wczesna pora więc będzie na mnie tylko zła. I jak przewidywałam zaczął padać deszcz. Schowałam się na przystanku autobusowym. Spojrzałam na zegarek. Szósta pięćdziesiąt. Deszcz padał ciągle, a ja przecież nie będę siedziała nie wiadomo ile na tym cholernym przystanku. Rozejrzałam się dookoła. Najbliżej mieszka Weronika. Może zrobię jej małą pobudkę? Ale zaczekam aż przestanie padać.

Oczami Weroniki
Obudziłam się tak jakoś wcześnie. Korzystając z okazji postanowiłam zobaczyć co dostałam na urodzinki. Na początku leżało jakieś wielkie pudło. To jest prezent od rodziców. W środku było to:
Żebyś częściej zaglądała do książek kupiliśmy Ci ciekawe zeszyty. Zdrówka i szczęścia oraz tego czego sobie zamarzysz księżniczko. 
Rodzice... 














Potem malutka torebeczka od Kariny:
Przepraszam, że taki mały ten prezent, ale uwierz... Kupiłam go w czasie imprezy xD NAJLEPSZEGO :*
Karina 













Następnie wielkie pudło od Andrzeja:
Kochana, kochana, kochana... Czy kiedyś mi wybaczysz? Kocham Cię i na dowód kupiłem Ci to co sama chciałaś kiedyś sobie kupić. Widzisz jak ja Cię dobrze znam? Szczęścia :*
Andrzej














































Oooo... Ten misio jest słodki. Faktycznie. Kiedyś marudziłam, że w nocy nie mam się do kogo przytulać i chcę misia. Nie myślałam, że na to wpadnie.
Potem wyszperałam torbę od Julki:
Niech Ci słonko ciepło gra, niech Twój uśmiech długo trwa, nie trać swej wesołej minki, bo dziś są Twoje urodzinki :* Miłości i szczęścia w życiu :> 
Julka :)




























Od Moniki dostałam to:
Szczęścia, miłości (którą już chyba znalazłaś), cierpliwości i spełnienia marzeń <333
Monisia ;*













A w środku znalazłam jeszcze to:
Myślałaś, że dam Ci tylko to? Never kochana, never... ♥












Długopisy na pewno mi się przydadzą. Teraz czas na inne prezenty od mniej ważnych osób. Dostałam różne rzeczy:























































































Jejku! Dziękuję wszystkim. Aż się popłakałam z tego szczęścia. To były najlepsze urodzinki w moim życiu!
Wstałam z krzesełka i poszłam coś zjeść, bo burczy mi w brzuchu. W drodze do kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciekawe kogo niesie... Otworzyłam drzwi i zobaczyłam stojącą na progu Karinę.
-Wchodź.
-Cześć- przywitała się. -Dzięki.
-Może coś zjesz?- zapytałam prowadząc ją do kuchni.
-Poproszę- odpowiedziała nieśmiało.
Zrobiłam nam tosty z serem czyli moje ulubione śniadanie. Porozmawiałyśmy trochę, a potem poszłyśmy na miasto. Jest tak cholernie zimno! Sama się sobie dziwię, że wyszłam an ten chłód. A mogłam wziąć kurtkę...
-Wracajmy- szczękałam zębami.
-No dobra- odpowiedziała Karina. -Nie chcę wciąż ci się narzucać- powiedziała, gdy uszłyśmy kawałek drogi. -Ciągle u ciebie przesiaduje- dodała.
-U ciebie w domu nie ma najlepszych warunków, więc możesz przesiadywać u mnie ile chcesz.
-Twoi rodzice będą źli- mruknęła gwałtownie się zatrzymując.
-Przestań! Co ich to interesuje- odpowiedziałam ciągnąc brunetkę za rękaw. -Jest mi strasznie zimno! Dokończymy tą rozmowę w ciepłym domku.
                                           * * *
-Może ja już pójdę- oznajmiła Karina już w moim pokoju.
-Dopiero przyszłaś.
-No, ale...- zaczęła, lecz nie dałam jej dokończyć.
-Jutro u mnie nocujesz i nie ma żadnego ale- skwitowałam robiąc herbatę.
Wiatr wiał coraz silniej i silniej, a my gadałyśmy o różnych rzeczach. W pewnym momencie zauważyłam zwisający mały kluczyk na szyi mojej koleżanki. A jeśli to kluczyk do tej szkatułki? Muszę to sprawdzić!
-Ładny naszyjnik- zaczęłam.
-To jedyna pamiątka po moich rodzicach.
-Mówiłaś, że twój tata mieszkał w Polsce.
-No tak- potwierdziła.
-A wiesz dokładnie gdzie mieszkał?- spytałam.
Zapadła cisza. Słychać było tylko cykanie zegara.
-Nie- zaprzeczyła Biała.
-A gdzie mieszkali twoi dziadkowie?- zapytałam ponownie.
-Nie mam pojęcia.
I to mnie zdziwiło. Nie wie, gdzie wychowywał się jej tata, ani nawet dziadkowie. A jeśli ojciec Kariny mieszkał w Warszawie niedaleko tej tajemniczej polany? Ta sprawa jest bardzo dziwna...

Oczami Moniki
Otworzyłam drzwi łazienki. Bardzo dawno nie byłam w tym pomieszczeniu. Gdy spojrzę na mój pokój wydaję mi się on obcy, ale w pewnym stopniu znajomy. Przyzwyczaiłam się do szpitalnego łóżka. Tutaj mam pełen luksus w porównaniu do szpitala. Wzięłam długą kąpiel i przebrałam się w coś czystego i wygodnego. Wyszłam na balkon i podziwiałam widoki Warszawy.
-Cześć- usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się. To był Tomek. A ten tu czego?
-Czego chcesz?- warknęłam.
-Porozmawiać, przeprosić i...- zaczął.
-Nie chcę! Chcę prawdziwego faceta, a nie lalusia, który ugania się za pierwszą lepszą!- wykrzyczałam mu to prosto w twarz.
-Czekaj... Nie jest łatwo zapomnieć o osobie, którą się tak bardzo kochało- powiedział.
-Ja o tym wiem- wysyczałam, a łzy napłynęły mi do oczu.
-Więc czemu nie chcesz zapomnieć o tym co było i skupić się na tym co jest?- zapytał.
-Myślisz, że ja o tym kurwa nie wiem?!- krzyknęłam. -Ale boję się, boję się, że znów wszystko rozwalisz! Samo wspomnienie o tobie cholernie mnie boli..- teraz rozpłakałam się na dobre. -Co będzie jeśli to się powtórzy?!
-To się nie powtórzy. Obiecuję ci- odpowiedział i przytulił mnie.
Płakałam. Znów te wszystkie wspomnienia powróciły. Ale co będzie jeśli więcej go nie zobaczę?
-Przepraszam- wymruczał.
Tusz rozmazał mi się więc zapewne wyglądałam jak czarownica. Oderwałam się od niego i spojrzałam w jego oczy.
-Więc, co robimy?
-Czyli wybaczasz mi?- zapytał.
-Powiedzmy, że wystawiam cię na próbę- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Czyli jak ją zdam to będziemy znów razem?
-Na to wygląda- powiedziałam. -Ale niczego nie obiecuję- dodałam.
Poszłam do łazienki poprawić swój makijaż. Mamy pójść do kina więc nie wejdę tam z rozmazanym tuszem.

Oczami Julii 
-Nie, nie, nie... Proszę- błagałam Daniela.
-Tak, tak, tak... Proszę- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
-A ta twoja ciocia nie może zostać z twoimi siostrami?- zapytałam.
-Nie, skarbie- zaprzeczył, pożegnał się i pojechał ze swoimi rodzicami gdzieś tam.
Mój chłopak zajął mnie do opiekowania się swoimi siostrzyczkami. Po pierwsze nie mam podejścia do dzieci. Po drugie ja nawet rodzeństwa nie mam. Mam się nimi opiekować przez cztery godziny! OMG?!
-Bliźniaczki! Do mnie!- zawołałam dziewczynki.
-Co robimy?- zapytała Kasia.
-Kasiu, ja nie wiem...- zaczęłam.
-Jestem Karolina- przerwała mi Kasia czy tam Karolina. Ja nawet je nie rozróżniam!
-Przepraszam- mruknęłam. -A więc Karolinko...
-Żartowałam, jestem Kasia- odpowiedziała mi dziewczynka śmiejąc się.
Tak, tak... Świetny żart! Grrr... Te dzieci mnie wkurzają!
-Może obejrzymy jakiś film?- zapytałam.
Bliźniaczki zgodziły się i włączyłam "Króla Lwa". Siostrzyczki były były tak zajęte oglądaniem bajki, że nie zauważyły kiedy wyszłam na chwilę załapać trochę świeżego powietrza. Napisałam sms'a Weronice:
Help me... 
Ją dzieci zawsze lubią, bo ma w sobie to coś. Ja tego nie mam i nie chcę mieć. Otrzymałam odpowiedź od Wery:
Nope xD
Dzięki wielkie za pomoc. Na nią zawsze można kurde liczyć. Z niej to normalnie super girl. A do Moni nie będę pisała. Niech oswoi się trochę z otoczeniem. Usłyszałam brzęk i wbiegłam do pokoju. O kurde... Daniel mnie zabije!
*********************************************************************************
Siemka :>
Przepraszam, że to tak długo trwało i rozdział taki trochę krótki, ale obowiązki mnie przygniotły. Dosłownie xD No i jakoś, takoś napisałam te o to... nie będę tego komentowała :p I uwierzcie, nie chciałam by ten rozdział był taki, no ale cóż... Do następnego, bo na pewno tamten okaże się lepszy :>

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 13 + nowy bohater w zakładce "bohaterowie"

Chłopak wstał otrzepał się i podszedł do Maćka.
-Nic ci się nie stało?- zapytał z troską w oczach.
Chłopiec pokręcił głową i przytulił faceta. Cały "czuły" Maciuś! Gdy dziecko oderwało się do bruneta, chłopak podszedł do mnie i przedstawił się:
-Cześć. Jestem Krystian, a ty?
-Ummm...- jąkałam się. Dlaczego jestem taka nieśmiała?!
-Słucham?- zapytał.
-Sylwia, Sylwia Olecka.- odpowiedziałam i złapałam brata za rękę.
-Z wyglądu przypominasz mi moją czwartą dziewczynę.- powiedział i uśmiechnął się uwodzicielsko.
-A ile ich miałeś?- zapytałam ciekawa.
Kurde, nie jestem zbyt nachalna?!
-Trzy.
Uśmiechnęłam się. Czekaj! Czy on mnie teraz podrywa?! Gdzieś już słyszałam ten tekst.
-Przepraszam cię, ale muszę już wracać. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy. I dzięki za uratowanie życie mojego brata.- wybąkałam i ruszyłam uliczką.
O jejku, co się właśnie stało?

Oczami Doroty
Nudzę się. Na facebooku nikt nic ciekawego nie pisze... Jakiegoś nudne komentarze i posty, które gówno mnie obchodzą. Sweet focie z koleżaneczkami i chłopakami, aż rzygać się chce. Krzysiek pojechał do cioci w odwiedziny, więc odpada. Kamila... Kamila napisała mi, że teraz chce pobyć sama. Ona zawsze lubi się kręcić w centrum uwagi, a tu takie zaskoczenie. Wojtek szlaja się gdzieś ze swoją panienką. Do Pawła nie mogę się dodzwonić. Tomek... Tomek nie należy już do naszej paczki. Ustaliliśmy to wspólnie. Jak woli panienki od nas to po co nam taki przyjaciel?! Rodzice pojechali do pracy. Zostało ostatnie koło ratunku... Mój brat.
-Łuuuukaaaaaasz!-darłam się na cały dom.
Chłopak wparował do mojego pokoju już po paru sekundach.
-Czego?- zapytał.
-Nudzę się.- mruknęłam.
-Ubierz coś ładnego i spadamy.- powiedział bez chwili zastanowienia.
Gdzie on mnie zabiera? W sumie to chociaż nie będę się nudzić. Otworzyłam szafę i wybierałam dokładnie swój strój na dzisiejsze popołudnie. Po paru minutach, no może kilkunastu minutach wreszcie coś wybrałam. Potem zrobiłam wysokiego kucyka i gotowa zeszłam do salonu. Na mój widok Łukasz wymruczał:
-Jak mówiłem żebyś założyła coś ładnego to chodziło mi o coś normalnego, ale fajnego, a nie żebyś ubierała się jak na wesele.
Przewróciłam oczami i poszłam na górę do mojego pokoju. I znów ten dylemat. Co ja mam na siebie włożyć? Stałam tak przed szafą ponad pięć minut więc mój brat zaczął mnie poganiać. Trzeba coś wybrać. Założyłam to i zbiegłam na dół.
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z mieszkania. Zrobiłam to samo. Razem wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Jechaliśmy chyba z dziesięć minut, a potem samochód ustał na parkingu przed jakimś budynkiem. Licealista pociągnął mnie i razem weszliśmy do... GALERII HANDLOWEJ! Mój brat tak z własnej woli zabrał mnie do galerii handlowej... Dorota, spokojnie oddychaj... Piszczałam i obejmowałam brata.
-Jesteś najlepszy- piszczałam odrywając się od niego.
-Tiaa... A teraz leć i zaszalej- mruknął.
Uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam go do pierwszego sklepu. Szalałam tak po sklepach cały dzień, ale potem nadszedł czas powrotu. Wsiadłam do samochodu i obserwując uliczki Warszawy zasnęłam...

Parę dni później...
Oczami Weroniki
Dzisiaj moje urodziny. Wstałam o piątej. Czemu tak wcześnie? Sama nie wiem. Wzięłam prysznic, a potem ubrałam się i pomalowałam. Zrobiłam dziś delikatny makijaż. Zeszłam uśmiechnięta do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Po spożyciu płatków wzięłam torbę i ruszyłam do szkoły. Wyjęłam telefon, by sprawdzić, która jest godzina. Szósta. Chociaż jest tak wcześnie i tak jest ciepło. Zapowiada się słoneczny dzień. Szłam po chodniku oglądając wystawy. Gdy przechodziłam obok mojego ulubionego sklepu zauważyłam bardzo ładną sukienkę. Wpadłam do sklepu i od razu ją przymierzyłam. Nie mogłam się nacieszyć tym widokiem. Wyglądam w niej tak ładnie. Spojrzałam na cenę. Jeśli ją kupię wydam na nią całe moje kieszonkowe. Raz się żyje! Podeszłam do kasy i zapłaciłam za te cudeńko. Schowałam dzisiejszy zakup do plecaka i kontynuowałam podróż do szkoły. Co z Julką i Andrzejem? Julka dała wreszcie mi spokój, a Andrzej wciąż za mną chodzi. Czy do niego nie dociera, że to już koniec? Dobra, przyznam mu rację, że jak się kogoś kocha to się nigdy o nim nie zapomina. To dlatego ja wciąż o nim myślę. Ale w ostatnim czasie nie spotkałam go w szkole. Próbuję go nie widywać i chyba mi się to udaję. Za kim bardziej tęsknię? Zdecydowanie za Andrzejem... Julka była dla mnie jak siostra, ale teraz wiem, że nie można jej ufać. Do szkoły mam jeszcze kilkanaście metrów, a czasu zostało bardzo dużo. Postanowiłam udać się do parku. W parku było pełno różnokolorowych liści. Gdzieniegdzie leżały kasztany, a na ławce siedziała jakaś skulona postać. Podeszłam do niej i nieśmiało zapytałam:
-Coś się stało?
Dziewczyna powoli uniosła głowę i spojrzała na mnie. Płakała.
-Tak- załkała -Chcę wracać.
-Może opowiesz mi wszystko w kawiarni. Dobrze wyżalić się komuś. Będzie ci lżej- zachęcałam dziewczynę.
Po chwili zaprowadziłam brunetkę do kawiarenki i usiadłyśmy przy wolnym stoliku. Było bardzo mało ludzi. Jedyną żywą duszą w tym pomieszczeniu była kelnerka, która podeszła do nas z małym notesikiem w dłoni.
-Pijesz kawę?- zapytałam koleżanki.
Czarnooka pokiwała głową.
-Poprosimy dwie kawy.
Gdy kelnerka odeszła nastolatka od razu zaczęła wszystko opowiadać:
-Nazywam się Karina. Urodziłam się w niewielkim miasteczku we Francji. Mój tata był polakiem, natomiast mama francuską. Gdy przyszłam na świat zaczęliśmy mieć kłopoty finansowe. Tata zdecydował, by pojechać do Polski. Wtedy dziadkowie nam pomogą- zrobiła przerwę, by napić się świeżo zaparzonej kawy -Miałam parę tygodni. Tata zmęczony podróżą powoli zasypiał prowadząc samochód. W pewnej chwili tata stracił panowanie nad kierownicą- zaczęła płakać.
-Wtedy zginęli twoi rodzice?- zapytałam.
Karina pokiwała głową.
-Tylko ja przeżyłam. A że było to w Polsce trafiłam do domu dziecka nad Bałtykiem. Spędziłam tam parę miesięcy, a potem zaadoptowali mnie jacyś mili ludzie. I znowu stała się tragedia. Pan, który mnie przyjął do swojego domu zmarł na atak serca. Jego żona nie dawała sobie ze mną rady i oddała mnie do sierocińca. I znów spędziłam tam parę miesięcy, aż do momentu, gdy adoptowała mnie pewna para. Byli młodzi i piękni. Po paru tygodniach ktoś zaczął ich szantażować. Pisał, że nas zabije. W obawie, że en szaleniec może mi coś zrobić oni oddali mnie z powrotem do domu dziecka. Po tygodniu ten bandyta zabił ich. No i dopiero po paru latach zaadoptował mnie pewna rodzina. I gdy tylko zdążyłam się tam zadomowić to zmarła im jedyna córka. Młodsza ode mnie o dwa lata. I teraz winią mnie o wszystko. Oni znają moją historię. Mówią, że przynoszę pecha i dlatego winią mnie o śmierć ich córki. Ojciec zaczął pić. To patologiczna rodzina- mówiła co chwila przystając, by złapać powietrze. -A ci też coś się przytrafiło? Nie wyglądasz na zadowoloną z życia.
Wzięłam głęboki wdech.
-U mnie jest wszystko super,  cacy-cacy. Ale jest jedna sprawa... Przyłapałam mojego chłopaka na zdradzie z moją najlepszą przyjaciółką. To boli- powiedziałam przez łzy.
-Przepraszali cię?
-Tak. Ciągle- odrzekłam patrząc w sufit.
Przez chwilę panowała zupełna cisza.
-Ile masz lat?- przerwałam ciszę.
-Szesnaście.
-Do którego liceum chodzisz?- zapytałam.
-Książkę piszesz?- zaśmiała się Karina -Na przeciwko tej kawiarni.
-To tam gdzie ja. Do której klasy chodzisz?
-Do pierwszej c- odpowiedziała dopijając kawę.
-A ja do pierwszej b- odrzekłam.
Spojrzałam na zegar ścienny w kawiarence. Siódma trzydzieści. Jak miło się z nią gada.
-Musimy się już zbierać jeśli chcemy jeszcze zdążyć do szkoły- stwierdziłam wstając.
Dziewczyna również wstała i razem ze mną wyszła z budynku.
-Mam jeszcze ostatnie pytanie- powiedziałam, gdy dochodziłyśmy już do budynku szkoły.
Karina pokiwała głową i zatrzymała się.
-Czy wpadniesz dzisiaj do mnie? No wiesz mam urodziny, a wszystkie bliskie mi osoby przepadły.
-No pewnie- odpowiedziała i zniknęła w drzwiach budowli.
Po lekcjach poszłam nad rzekę. Byłam tu omówiona z Kariną. Nie wiedziałam, że ktoś od samego początku za mną idzie. Dopiero jak usiadłam na brzegu poczułam czyjś dotyk na prawym ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Andrzeja.
-Dalej się na mnie gniewasz?- zapytał siadając obok mnie.
Nie odpowiedziałam. Udawałam, że go nie słyszę. Nie wiem czy to dobre wyjście, ale w tym momencie nie mogłam wymyślić nic innego.
Chłopak przybliżył się do mnie i chciał mnie objąć ramieniem.
-Cześć- usłyszałam cieniutki głosik.
Odwróciłam się i zobaczyłam Karinę.
-Idziemy już?- zapytałam wstając.
Brunetka pokiwała głową. Zostawiłam osłupiałego Andrzeja na brzegu i poszłam z moją nową znajomą. Wpadłyśmy do mojego pokoju i zaczęłyśmy plotkować. W pewnej chwili Czarnooka wykrzyknęła:
-Już szesnasta! Powiedziałaś mi, że zakupiłaś dziś sukienkę. Zakładaj ją i to szybko!
Zrobiłam to co kazała mi znajoma i już po chwili miałam na sobie nową sukienkę. Brunetka zrobiła mi też makijaż i dobrała buty.
-Zaraz wracam- powiedziała i zniknęła w drzwiach łazienki.
 Po paru minutach Karina wyszła z łazienki w pięknej sukience. Uplotłam jej kłosa i zrobiłam delikatny makijaż.
-Idziemy na imprezę!- wykrzyknęła moja kumpela.
-Juhu...- powiedziałam bez emocji.
-Ej no... Będzie fajnie- namawiała mnie.
-No dobra- uległam.
Ostatni raz zmierzyłam wzrokiem moją nową przyjaciółkę. Ta sukienka leży na niej idealnie. Tylko coś mi tu nie pasuje... Buty! Miała na sobie trampki. Wyjęłam ze swojej szafy szpiki i podałam je licealistce.
-Oooo... Dziękuję, dziękuję, dziękuję- piszczała nastolatka -One są śliczne!
-Nie gadaj tylko zakładaj- powiedziałam z uśmiechem.
Po paru chwilach szłyśmy na imprezę. Po co ja w ogóle się na to zgodziłam?! No dobra... Teraz już tego nie cofnę. Doszliśmy do jakiegoś klubu.
-Czy na pewno ta impreza odbywa się tutaj?- zapytałam, ponieważ w żadnym oknie nie paliło się światło, nie grała muzyka i ogólnie ten lokal wyglądał na zamknięty.
-No tak.
Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. I jakby to powiedział Andrzej: "Jest ciemno jak w dupie u murzyna". Po paru sekundach Karina, która szła tuż za mną zapaliła światło i zza sof, stołów i innych mebli wyskoczyli ludzie krzycząc:
-Niespodzianka!
Z przerażenia krzyknęłam jak mała dziewczynka. Następnie po kolei podchodzili do mnie wszyscy moi znajomi i dawali prezenty oraz składali życzenia. Zaczęła grać muzyka i niektórzy poszli na parkiet. Gdy wszyscy złożyli mi życzenia poszłam potańczyć z Kariną. Przetańczyliśmy kilka piosenek i poszłyśmy się napić.
-Mogę z tobą zatańczyć?- zapytał Andrzej.
I znów się do mnie przyczepił...
-Nie mam ochoty- syknęłam odwracając się od mojego byłego.
-Mogę cie prosić na stronę?- zapytała nagle Karina.
Kiwnęłam głową i obie wyszłyśmy z klubu. Usiadłyśmy na ławce obok budynku. Panowała niezręczna cisza.
-Myślę, że powinnaś mu przebaczyć- odezwała się wreszcie brunetka.
-Nie- syknęłam.
-Spróbuj...
Jak ja mam spróbować?! Łatwo jej mówić... A może na prawdę to było nieporozumienie. Wstałam i wróciłam na imprezę. Gdy tylko weszłam podleciał do mnie Krzysiek i zapytał:
-Zatańczysz?
-Ja?!
-Nie to nie- odpowiedział.
Byłam na max'a zdziwiona. Ja go już nie rozumiem... Wciąż zmienia do mnie nastawienie.
-Weź mnie zostaw. Albo do mnie zarywasz, albo kurwa nienawidzisz!- wrzeszczałam na bruneta.
-Ostra- stwierdził i chyba chciał mnie pocałować lecz przerwał mu Andrzej:
-Wara od niej!
I to właśnie chciałam usłyszeć od Andrzeja. Przez ten czas nie znalazł sobie dziewczyny tylko wciąż próbował odzyskać mnie. To prawdziwy facet! A może nie... Jeśli mnie zdradził z moją przyjaciółką to chyba nie jest facet dla mnie. Wzięłam sobie drinka i poszłam w tłum tańczących. Chciałam zatracić się w rytmie muzyki. Nie spostrzegłam nawet kiedy czyjeś ręce oplotły mnie od tyłu. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam Andrzeja. W sumie to mogłam się tego domyślić.  To się już staje nudne. On cały czas mnie przeprasza, chodzi za mną, a ja cały czas go odtrącam. Pomyślałam sobie "raz się żyje!" i pocałowałam go. Gdy oderwałam się od chłopaka powiedziałam:
-Wybaczam ci!
Andrzej podniósł mnie i obrócił wokół własnej osi. Przetańczyłam jeszcze z nim parę piosenek, a potem poszłam poszukać Julki. Gdy wreszcie ją znalazłam wyprowadziłam ją z klubu i zaczęłam rozmowę:
-Nie wiem co się wtedy działo, ale wybaczam ci.
-Dziękuję- pisnęła Julia i przytuliła mnie. -Bardzo mi ciebie brakowało.
Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy, a następnie wróciłyśmy na zabawę. Usiadłam w loży i popijałam sobie drinka. W pewnej chwili usłyszałam głos DJ'a:
-Dla naszej solenizantki przygotowaliśmy wielką niespodziankę! Oto ona-powiedział, a zza jego pleców ukazała się...
*********************************************************************************
Hejcio :)
Przepraszam, za wszystkie błędy, ale rozdział nie był sprawdzany. Chciałam tylko napisać, że rozdział 14 pojawi się za parę tygodni, ale spróbuję dodać go jak najwcześniej. Będę musiała poprawić swoje oceny i do tego mam konkursy i zawody więc jest trochę tego do nadrobienia :<