piątek, 20 marca 2015

Rozdział 22

Oczami Weroniki
Weekend minął tak szybko jak przyszedł. Nowy tydzień zaczęłam mega pechowym poniedziałkiem. Najpierw wdepnęłam w jakieś gówno przed domem, a potem zaliczyłam kilka jedynek, no i na
dodatek złamałam rękę. Siedziałam właśnie w szpitalu czekając na swoją kolej. A kolejka taka długa, fuck.
-Proszę przejść do sali segregacji- powiedziała ogromna babka po czterdziestce, wskazując masywną ręką na najbliższe drzwi.
Uśmiechnęłam się, ale kiedy wstałam poczułam ogromny ból w prawej ręce. Syknęłam z bólu i z grymasem na twarzy, opuściłam poczekalnie.
Pani doktor, która mnie opatrywała, wydawała się przeciwieństwem tej w poczekalni. Chuda, młoda, piękna... No i oczywiście o niebo sympatyczniejsza. Po paru rutynowych czynnościach, kazała mi usiąść i poczekać aż skończy swoją przerwę obiadową.
Moje życiowe przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Wyjęłam go z kieszeni spodni i odebrałam połączenie. Dzwonił Andrzej. Jejku, przecież już nie jesteśmy razem, ale jak grochem o ścianę. On traktuje mnie tak, jak podczas naszego związku.
-Słucham- nie dbałam o ton głosu. Było już mi obojętnie czy brzmię jak wredna baba, czy może jak słodka dziewczynka.
-Jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie.
-Dobrze, dziękuję- odpowiedziałam. -Och, lekarz już wrócił, muszę już kończyć. Pa- i zakończyłam naszą rozmowę.
Szczerze? Lekarka pewnie teraz zajada się kartofelkami, ale nie chcę mi się z nim rozmawiać.
Schowałam telefon i dopiero zauważyłam, że na przeciwko mnie siedzi jakiś chłopak, który od pewnego czasu strasznie mi się przygląda. Nawet nie odstraszył go mój wzrok, mówiący: odwalisz się czy w ryj?! Dziwne...
-Cześć- nagle zaczął rozmowę, czym byłam w 100% zaszokowana. Czego on ode mnie chce?
-Pa- nie chciałam nawiązywać z nim żadnego kontaktu.
Jest u lekarza - fajnie. Niech szybko go przebada i żegnam.
Ale jego reakcja była inna niż mogłam się spodziewać.
-Jesteś śliczna i zabawna, wiesz?- zaśmiał się.
-A czy ty wiesz, że właśnie siedzisz w poczekalni?
-Jestem Łukasz- odrzekł po chwili.
-A ja Żaneta- zaczęłam bawić się swoimi włosami.
-A mi jednak wyglądasz na Weronikę- zrobiłam się sztywna.
Skąd on znał moje imię?! A może to jakiś mój znajomy. Przecież nawet mu się nie przyjrzałam.
Powoli zilustrowałam go wzrokiem. Wyglądał na dobrze zbudowanego. Z lekka przypomniał mi...
-Coś się stało?- zapytał, a an jego ustach pojawił się cwaniacki uśmieszek.
-Znamy się?- zapytałam.
-Tak jakby. Na pewno znasz moją siostrę, a ja skojarzyłem cię z jej zdjęć klasowych.
-Wzruszyłam się- lekko kiwnęłam głową w jego stronę. -Ale jak ona się nazywa?
-Dorota- uśmiechnął się.
-Wójcik?!
-Tak. A może dałbyś mi swój numer?
Był przystojny, wysoki, inteligenty, z dobrą pamięcią, starszy, opiekuńczy, no normalnie cud.
-Pewnie- odrzekłam po chwili namysłu.
Jego twarz stała się rozpromieniona, a jego duch chyba tańczył taniec radości.

Oczami Julii
Właśnie miło spędzałam czas z Pawłem. Oglądaliśmy jakiś nawet ciekawy film. Szczerze mówiąc, nie za bardzo zdziwiona byłam przebiegiem akcji, ale kto co lubi. Seans przerwał dźwięk telefonu. Chwilę zastanowiłam się, czemu Daniel do mnie dzwonił. Nie ma co, odzywaliśmy się do siebie i zostaliśmy przyjaciółmi, ale ja go znałam i wiedziałam, że bez powodu nie dzwoni.
-Słucham- odebrałam.
-Cześć! Robisz coś ważnego?- usłyszałam.
-A coś się stało?- zapytałam.
-Mam prośbę... Czy mogłabyś popilnować dziewczynek przez jakieś dwie godzinki? Mam pewną sprawę do załatwienia, a dodam, że bardzo ważną- poprosił.
-No dobra, ale tylko dwie godzinki- zgodziłam się, a w moim umyśle zawirowały wspomnienia z naszego ostatniego spotkania.
-Dziękuję. tylko przyjedź szybko. Pa- i zakończył rozmowę.
Ale czekaj... Zaczynam od teraz? Nie jestem przygotowana, a poza tym Paweł...
-Kochanie- zaczęłam.
-Um?
-Mam sprawę...
-Wal prosto z mostu- zaśmiał się. -Nie jesteś chyba w ciąży?- mina mu zrzedła.
Wybuchłam śmiechem. Tylko to mu w głowie.
                                                            ---
Zapukałam do drzwi i lekko się odsunęłam. W progu stał Daniel i powitał nas swoim uśmiechem. Wpuścił nas do środku, wciąż zapewniając, że to tylko dwie godzinki, i że dziewczynki nie powinny sprawiać problemów. Tia...
-Jeść mi się chce!- marudziła Karolina.
-To co chcecie?- zapytałam otwierając lodówkę.
-Krewetki w sosie jogurtowo-czosnkowym- wyrecytowała, unosząc dumnie swoją głowę.
-Nie!- zaprzeczyła Kasia. -Ja chcę pizzę!
-O, dobry pomysł- pochwaliłam dziewczynkę, -Co powiecie na pizzę?
-Krewetki!- upierała się Karola.
-Ale nie ma krewetek- tłumaczyłam.
-A co mnie to interesuje?- tupnęła swoją małą nóżką o ciemne panele.
-Ale pizza jest smaczna!
-Co powiecie na kebaba?- odezwał się Paweł.
Dziewczynki zgodziły się na ten pomysł, a ja chwyciłam za telefon i zamówiłam dostawę do domu.
-Jak ty to robisz, że one cię słuchają?- szepnęłam do Pawła, gdy włączyliśmy sobie bajkę.
-Trzeba mieć to coś- zaśmiał się.
-Nigdy nie miałam podejścia do dzieci- westchnęłam.
-Ciiiii- uciszyła nas Karolina.
-Ale trzeba przyznać, że są słodkie- stwierdził chłopak.
-Tak... Cud, miód i orzeszki- odpowiedziała z ironia.
-Ciiii- teraz uciszyła nas Kasia.
W tej chwili rozległ się dzwonek. Paweł poszedł odebrać nasz obiad, a ja zostałam popilnować dziewczynek. Nie można ani na chwilę zostawiać je same. Nigdy...
                                                         ___
-Może wyjedziemy na dwór?- zapytała Katarzyna, kiedy bajka dobiegła końca.
-No dobra. Ale musicie założyć kurtki.
Weszłam do ich garderoby i wyciągnęłam dwie identyczne fioletowe kurteczki.
-Ale ja nie chcę takiej samej jak ma Karola!- usłyszałam.
-Wkładaj i nie gadaj!
-Nie-e-e- założyła sobie ręce na piersi.
Kiedy jeszcze raz tak zrobi, to przysięgam, zamknę ją w tej garderobie.
-Co to za różnica?- zapytałam. -Wkładaj i nic ne mów.
Kasia wzięła kurtkę i rzuciła ją w głąb pokoju.
-No dobra! Idę po inną kurtkę!
I znów będę musiała przekopywać się przez kupy ich ciuchów. Po kilkunastominutowej walce z  wieszakami i bluzkami, wydostałam się na zewnątrz z żółtą kurteczką w ręku.
-Zakładaj- wysapałam.
-Ale to nie moja!
Paweł powstrzymał mnie z rzuceniem się na nią z łapami.
Na szczęście usłyszeliśmy szczęk zamka i w drzwiach pojawiła się rodzina dziewczynek.
-Dzięki za popilnowanie- chłopak przytulił mnie. -Mam nadzieję, że nie robiły problemów.
-Nie- wkleiłam sobie na usta sztuczny uśmiech. -Były grzeczne- z ledwością przecisnęło mi się to przez gardło.
-Na prawdę? To super! Wreszcie będę miał z kim je zostawiać.
Zabiję się. Obiecuję...

Oczami Moniki
Siedziałam sobie spokojnie w pokoju i odrabiałam lekcje, gdy do mojego pokoju wparowała rozpłakana Ala.
-Puka się!- wrzasnęłam.
Moja płacząca siostra - widok, który mam zapewniony przynajmniej pięć razy w tygodniu.
-Ale noga mnie boli- łkała.
-Ojjjjj, szkoda- wstałam. -Pewnie znów się wypieprzyłaś na tym swoim popieprzonym rowerku- przewróciłam oczami.
-Mamo, ona przeklina!- nagle przestała płakać i najwidoczniej noga też przestała boleć, bo jak na zawołanie pobiegła do mamy poskarżyć się, jakie to ja słowa nie wypowiadam.
Jak ja kocham swoje młodsze rodzeństwo!
Wróciłam na swoje krzesło i wzięłam do ręki telefon. Pięć nieodebranych połączeń. O ja cie... Co ja robiłam, że nie słyszałam telefonu?! Nawet nie chcę mi się oddzwaniać. Jeśli było to coś ważnego, to najwyżej zadzwoni jeszcze raz.
*********************************************************************************
Cześć :)
No normalnie jakoś nie mogłam skończyć tego rozdziału ;-;
I ogólnie dużo roboty i dopiero wróciłam z kościoła, no i się jakoś zmotywowałam wreszcie :D
Piszę bez sensu, wybaczcie xd
Dobra, kończę to notkę, bo pisze coraz głupiej xd
Rozdział niesprawdzany, więc przepraszam za błędy ^^
To do następnego :p



6 komentarzy:

  1. Uwielbiam Julkę i Weronikę ♥
    Moje ulubione postacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu :) czekałam na ten rozdział :D
    Bardzo przyjemnie się go czytało, ale szybko się skończył ;_;
    Czekam na kolejny i oby wena ci dopisała :)
    Czekam na wątek z Łukaszem ^^
    Natalia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział! 😆
    Początek i wredna Wera geniaalne ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Łukasz czyżby nowy kandydat do serca Weroniki ? Cóż ona to zgarnia same ciacha ciągle... Cóż klęska urodzaju..:D
    Te małe są boskie xD Lubie gdy tak wnerwiają Julkę . Już sie boje co z nich wyrośnie :P
    Weny kochanie :*
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej wreszcie skończyłam. Tak teraz właśnie przeczytałam Twojego bloga od początku i muszę powiedzieć że jest super :3 ja chce już nexta !!!!!!! Hahahh
    Zapraszam do siebie :
    calkieemnienormalna.blogspot.com
    maly-zycia-element.blogspot.com
    much-imperfections.blogspot.com (tu dopiero zaczynam :3 )

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie piszesz:)
    Ciekawy rozdział !
    http://www.khatstyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń