środa, 26 lutego 2014

Rozdział 10

W tej chwili Tomek zrobił coś niespodziewanego... Wziął duży zamach i spoliczkował mnie... ON MNIE
UDERZYŁ! Złapałam się za piekący policzek i wykrzyczałam:
-Co ty zrobiłeś?
Chłopak tylko stał jak posąg, aż w pewnej chwili wybiegł z pomieszczenia. Oparłam się o ścianę i zadawałam sobie wciąż tylko jedno pytanie...
Jak on mógł mnie uderzyć?
Może to wszystko przez te nerwy. Postanowiłam pójść do Weroniki. Ona jest moją prawdziwą przyjaciółką. Doradzi mi czy mam powiedzieć o tej sytuacji Monice czy  lepiej nie... Wstałam i udałam się w stronę domu, w którym mieszka moja przyjaciółka. Drzwi były otwarte więc weszłam i zapukałam do pokoju brunetki. Nikt nie odpowiedział wiec uznałam to za znak "Tak, możesz wejść" Pchnęłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Było pusto. Smutna opuściłam pomieszczenie i podeszłam do drzwi wyjściowych. Gdy miałam już opuszczać budynek usłyszałam śmiechy nastolatków dochodzące z salonu. Poszłam do pokoju i otworzyłam cicho drzwi. Na kanapie siedziała dwójka nastolatków- Weronika i Andrzej.Oglądali jakąś komedię. Nie chciałam im przeszkadzać dlatego wróciłam do swojego domku...

Oczami Sylwii
Siedziałam na dywanie przyglądając się Maćkowi bawiącego się samochodami.
-Wypadek, wypadek...!- zaczął krzyczeć, gdy dwa samochody się se sobą zderzyły. Uśmiechnęłam się. Chcę wrócić do czasów dzieciństwa. Wtedy wszystko było takie proste. Zagadka z dzieciństwa? Jak teleportowałam się z kanapy na łóżko podczas snu? Kiedyś nie rozumiałam tych czarów. A teraz? Teraz ja muszę teleportować młodsze rodzeństwo.
-Możemy wyjść na dwór?- spytał czterolatek podchodząc do mnie.
Dziś ja sprawuję nad nim opiekę, bo mama pojechała w odwiedziny do swoich znajomych. Skinęła głową na znak twierdzący i wyszliśmy na dwór. Kierowaliśmy się powolnym krokiem do parku. Gdy dotarliśmy na miejsce park był pusty. Usiadłam na ławce i obserwowałam mojego brata, który biegał radośnie po alejce. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam skuloną postać siedzącą na sąsiedniej ławce. Płakała. Podeszłam do niej i zapytałam jak najciszej:
-Coś się stało?
Dziewczyna powoli uniosła swoją zapłakaną twarz i spojrzała na mnie. Jak się nie mylę, to była Julka Miazga.
-Ach. Nic mi się nie stało. To tylko życie gra ze mną w berka. Raz ja ganiam życie, a raz ono gania mnie... Tak wiem dziwny ten cytat.- przyznała dziewczyna lekko się uśmiechając. -Ale gdzieś go słyszałam i zapadł mi w pamięci.
-Nie płacz. Ja też nie mam łatwo w życiu. No wiesz, nie jestem zbyt lubiana. Nigdy nie miałam przyjaciółki ani nawet przyjaciela... Dalej go nie mam. Ale za to mam od niedawna chłopaka.- odpowiedziałam dziewczynie. -Dziwne, prawda?
-To nie jest dziwne. Nie jesteś brzydka więc to było to przewidzenia, że kiedyś znajdziesz sobie drugą połówkę.- powiedziała blondynka wstając. -Teraz już muszę iść ale mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze spotkamy.- pożegnała się i odeszła.
Ja ciągle przetwarzałam słowa, które powiedziała przed chwilą Julka. Wzięłam braciszka za rękę i wróciliśmy do domu.

Oczami Daniela
Szedłem chodnikiem w stronę domu mojej dziewczyny. Moja dziewczyna... Jak to fajnie brzmi! Trochę się o nią martwię, bo jej przyjaciółka leży w szpitalu, a ona strasznie to przeżywa. U Moniki byłem wczoraj. Trochę smutno mi się zrobiło, gdy zobaczyłam płaczącą mamę Moniki nad jej łóżkiem. Biedna dziewczyna.
Zapukałem w dębowe drzwi i usłyszałem ciche "otwarte". Otworzyłem drzwi i ujrzałem mamę blondynki.
-Dzień dobry.- przywitałem się.
-Dzień dobry Danielku. Julia jest w swoim pokoju.- odpowiedziała kobieta.
Szybko wspiąłem się po schodach i już po chwili stałem przed drzwiami dziewczyny. Zapukałem w drzwi, lecz nie dostałem odpowiedzi. Wszedłem cichutko do pokoju nastolatki i zobaczyłem śpiącą licealistkę. Uśmiechnąłem się. Postanowiłem położyć się obok. Gdy leżałem już na materacu zobaczyłem siny policzek u Niebieskookiej. Po paru chwilach dziewczyna otworzyła oczy i pocałowała mnie. Gdy oderwała się ode mnie, zapytałem:
-Czemu masz siny policzek?
-Ummm... Nie ważne.- odpowiedziała.
-Powiedz.- rozkazałem, na co dziewczyna spuściła wzrok.
-No bo... Uderzyłam się.
Widzę, że kłamała Znam się na ludziach. A szczególnie na niej.
-Powiedz prawdę.- zachęciłem.
-No mówię ci prawdę.
-Bo zaraz zacznę prowadzić śledztwo.- zagroziłem na co dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Powiem ci w odpowiednim czasie.- stwierdziła.
-Nie! Masz mi powiedzieć tu i teraz!- krzyknąłem.
Blondynka usiadła po turecku na łóżku i niepewnie wpatrywała się w moją twarz.
-Dziś byłam u Moniki...-zaczęła. -I w pewnym momencie do sali wpadł Tomek. I mieliśmy małe spięcie, aż wreszcie uderzył mnie.
Otworzyłem szeroko oczy. Co?! Tomek z IIB? Ten "podrywacz"? On uderzył Julkę?!
-Co za idiota.- stwierdziłem i przytuliłem blondynkę, która się rozpłakała.
-Ale nie powiesz nic Monice, prawda?- zapytała dziewczyna.
-Nie. Ale pozwól mi rozliczyć się z tym Tomkiem.
-Lepiej nie.- zaprzeczyła nastolatka.
Resztę wieczoru przesiedzieliśmy w ciszy. Licealistka w pewnej chwili usnęła,a ja wciąż zastanawiałem się, jak mogło dojść do rękoczynów....

*********************************************************************************
Hej ;D
Krótki, prawda? Tak, tak... Wiem, ale już zaczęłam pisać rozdział 11 :) Myślę, że dodam go jeszcze w tym tygodniu. Dziękuję za wszystkie komentarze. One naprawdę motywują.
                                                                                                                Śnieżyyynka :)

5 komentarzy:

  1. Boski rozdział! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak krótki, no ale zaciekawiło. Czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy Moniki i Tomka :)
    super rozdział pozdrawiam i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo wciągające opowiadanie i wspaniały rozdział :)
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciągające, wręcz uzależniające :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń